sobota, 30 listopada 2019

Hej wam!

U początku notki dziękuję wam, że się udzielacie na blogu i dodaje link do mojego filmiku, który dla was przygotowałam.Niektórzy już pewnie go widzieli, ale nie zaszkodzi jeszcze raz dodać 😉


Praca przy tym filmiku zabrała mi sporo czasu i przy nagraniu i obróbce nie siedziałam
tak długo już dawno.
Wczoraj właściwie minął rok jak nasz Pumbi jest z nami, jednak wydarzenie na fb dodałam
na 30stego, ponieważ był przywieziony wieczorem 29 i tak się nim cieszyliśmy, że nie było
nawet mowy o tym, aby siedzieć na telefonie.
Był wtedy taki malutki.


Dziś jest już taki.(zdjęcie gdzieś z października)

Co u mnie? Remont na całego w domu.
Przedwczoraj pewna osoba napisała mi na insta, że "teraz jestem gothką",
bo mam różową grzywę.Już nic bardziej śmiesznego nie można było napisać.
Nie trzeba być ekspertem od tego stylu, aby wiedzieć, że goci stronią od różu i kolorów
tęczy-nie wliczając cyber, ale oni też zbyt dużo go nie dają, pastel-bo wiadomo tam panują pastelowe
kolory i lollity.Tyle, że każda z tych odmian nawet z kolorem nie przypomina ani w 1/100 mnie.
 No i tu się potwierdzają moje słowa o hashtagach z jednego filmu.
Chcesz być popularny na insta to dodaj często zdjęcia z hashtagami dotyczacymi ciebie
a nie, że ludzie emo opisują się #goth #alternative #punk i Bóg wie jeszcze, co a potem dzieją
się takie kwiatki.Ludzie wchodzą na insta i zaczynają mylić emo z gothem albo uważać, że skoro
tak się opisałaś to należysz do wszystkich tych subkultur. Krew mi się burzy w żyłach na takie cuda.
Można być popularnym opisując się hashtagami dotyczącymi ciebie.Moja historia jest najlepsza
do potwierdzenia tego o czym pisze: pewna osoba z kręgu emo ma konto na insta od bardzo dawna,
ja założyłam rok temu.Ta osoba dodaje pod fotami właśnie wszystkie hashtagi po kolei.
Ja dodaje związane z emo. Zgadnijcie jaka jest różnica obserwujących- nie całe 2 tys osób.
Ta osoba ma ich właśnie o tyle więcej.Ona zbierała taką widownie duzo dłużej niż ja przez rok.
No i przy okazji wyjaśniłam sprawę na insta, pokazując zdjęcia mnie (emo) i goth girls.
No i co? I dalej było, że ktoś może być emo goth. Dajcie spokój.
W żadnym tych stylów nie jest ktoś na 1oo % i dlatego tak pisze. To nie jest coś prawdziwego.
Pewnych rzeczy się nie łączy przez różne ideologie, muzyke i strój.



Bardzo miło zaskoczyło mnie BVB i chyba wiecie, co mam w tym momencie
na myśli.Czyżby fala emo po powrocie MCR zalała trochę świat muzyczny tych
zespołów, które kiedyś grały tak świetnie? Oby i trzymajmy za to kciuki.
Co prawda BVB straciło u mnie trochę na prawdziwości po przeczytaniu pewnego
tekstu, w którym Andy powiedział, że stworzył/wykreował Andy Sixx'a jako super bohatera,
który może wszystko i w którego się wcielał, żeby było mu łatwiej przezwycieżać różne
przeszkody. Wiem, że to naiwne mysleć, że niektórzy muzycy są naprawdę emo a nie jest
to ich poza pod publikę, lecz czy z Andym tak nie było, że wierzylismy,iż jest prawdziwym emo?
No właśnie.Tymbardziej jest przykro przekonać się, że to po to, aby coś osiągnąć.
Nie, nie na tym polega bycie taką osobą.

Tylko czy jego historia jest od osobniona? Nie mam na mysli wcale muzyków.
Wystarczy spojrzeć na wiele osób, które były emo.Wejście w subkulturę nie zawsze
wiązało się z tym, że są tacy i się w tym odnaleźli.Czasem chodziło o bunt młodzieńczy,
który chceli przez coś wyrazić.Znalam sporo osób, u których to tak działało.
U drugich była to depresja, bo emo często ją mają. Jeszcze u innych chodziło o sprawy związane
z płcią i określeniem się. No i byli tacy, którzy po prostu szukali siebie, nawet w tych grupach.
Nie raz mówiłam, że to nic złego, ale zawsze prosiłam NIE OKREŚLAJCIE SIĘ MIANEM EMO,KIEDY NIE MACIE PEWNOŚCI. Nie robicie wtedy nikomu krzywdy.
Bardziej boli,gdy ktoś się określa.Kiedy wydaje się nawet z rozmowy, że to jest prawdziwe emo
a tu PYK  i spotykacie po jakimś czasie te osobę juz jako nie emo.
Osobiście przeżywałam nie raz taką sytuację i bardzo mnie bolała.
Nie boli mnie, że zostanę sama w tym stylu.Boli, że człowiek się zawodzi.

No i na sam koniec : Dostałam też hejt na yt : "masz głos jakbyś przez 20 lat piła wódkę"
Naprawdę hejterzy są chamscy.No, ale o to im chodzi, żeby mi dowalić.
Nie zmienię głosu, taki już mam-nosowy i nie przez "picie wódy" tylko
od urodzenia.Wiem, że nosowy głos nie jest przyjemny do słuchania.
Jednak jak komuś wadzi to powinnen wyłączyć film i iść dalej zamiast pisać
uszczypliwości drugiej osobie.
Nie oznacza to też, że mam zrezygnować z nagrywania, bo nie mam
fajnego głosu jak wszyscy. Kto ma wziąć się za te tematy jak nie ja? Ja, która znam
ten styl od podszewki i taka jestem.
Na szczęście oprócz takich opinii są i te komentarze jak ten, w którym
jedna osoba napisała, ze mój głos ją uspokaja.

No i jak zwykle się rozpisałam. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Życzę wam miłej soboty.
Buziaki.





wtorek, 26 listopada 2019

Sentymentalna istota.

Jestem zdecydowanie sentymentalną istotą.
Wszystko to jednak łączy się razem z moją pasją, czyli pisaniem.
Piszę pamiętniki, aby nie wyjść z wprawy przy pisaniu powieści.
Pisanie ich jest dla mnie troche jak oddychanie powietrzem😉
Muszę być wciąż w trakcie, choćby ten czas miał trwać wieczność,
choćby przerwy przez brak weny trwały długo. Mam tak już około 10 lat;
odkad wzięłam się ostro za pisanie powieści o TH
Wcześniej pisałam,ale robiłam sobie przerwy między powieściami.
Teraz nie potrafię. 
Jednak wracając do sentymentalności-pisząc pamiętniki przez lata mam
w nich prawie wszystkie najlepsze wspomnienia. Mam te, które na dzień
dzisiejszy zatarł mi w głowie czas. Wczoraj wertując swój wiklinowy kosz,
który w tym roku został wymieniony na większy przez brak miejsca w starym
wróciłam do starych pamiętników. Niesamowicie jest przeczytać to wszystko,
te emocje i znów odkryć jakieś wspomnienie, którego w głowie już nie ma.
Czytając jeden z pamiętników natknęłam się na wspomnienie tego jak mój były
zadzwonił do mnie dzień przed rocznicą 3 lat od poznania i wyznał mi miłość.
Niby takie ładne wspomnienie a naprawdę nawet nie pamiętam tego dobrze a gdyby
nie pamiętnik, w ogóle nie wiedziałabym, iż coś takiego było.
W jednym z pamiętników znalazłam też tekst, w którym opisywałam rozmowę z moją
teraz już eks przyjaciółką, która mówiła, że się zmieniłam.Było to zaraz po 2 listopada 2008.
Ciężko uwierzyć, że takie perełki zachowały mi się w moich zeszytach.
Na zdjęciu kilka pamiętników z okresu 2005-2011

W 2011 miałam pewną przerwę.Żałuję tego. Tych najpiękniejszych wspomnień z początku naszego związku nie mam zapisanych na gorąco. Mam je opisane później, w zeszycie, który był 21 pamiętnikiem i u samego początku wszystko jest streszczone. Na dzień dzisiejszy piszę 32 pamiętnik.
Pamiętniki od 21 są chowane w skrzyni zrobionej przez męża-to takie oddzielenie przeszłości od
teraźniejszości.

Mój wiklinowy kosz to nie tylko miejsce na pamiętniki, ale mam tam pełno rzeczy z przeszłości;
szklankę z namalowanym sercem od mojego pierwszego chłopaka, misia, którego dostałam na
zakończenie podstawówki, łańcuszek z sercem od mojej pierwszej miłości, listy od niego oraz misiek, obrączka z moich zaręczyn z 2009, sztuczna róża od mojego eks oraz połówka serca-breloczek także od niego i do tego zdjęcia, które nie są w żadnym moim albumie.

Lubie czasem tam wracać, wspominać. Lubię czasem zobaczyć dzięki temu swoje błędy,
aby móc wyciągnąć na dziś wnioski a czasami po prostu zastanowić się nad tym jakby dziś
wyglądało moje życie, gdybym postąpiła inaczej.
Z tym, że wiem także, iż w tamtej sytuacji właśnie tak czułam, że dokładnie tak mam się zachować.
Dlatego nie żałuję jeśli gdzieś popełniłam błędy.Dziś mogę się na nich uczyć, chociaż czasem jest
za późno.

Czy warto pisać pamiętniki? Wszystko zależy od osoby, od jej podejścia.
Ja nigdy nie żałowałam, że to robię. 

A wy piszecie? Wspominacie? Jesteście też tak sentymentalni jak ja?

niedziela, 24 listopada 2019

Jako fanka TH..

Witajcie.

Jako fanka TH, powinnam się wypowiedzieć w ostatnim poście na temat Chateau, bo parę dni
temu wyszło video z piosenką a później teledysk.
Ja oczywiście jak zwykle przy moim zboczeniu zawodowym (pisarstwie) jak zacznę pisać to nie znam umiaru-widać to zresztą po notkach i się dziwię jak ktoś przeczyta wszystko.
Nie chciałam przedłużać ostatniej notki, więc dziś coś na ten temat skrobnę.
Osobiście jestem fanką ich starszej twórczości od schrei do humanoida. Od tamtego czasu ich
kawałki trafiają do mnie wybiórczo-w sensie, niektóre przełknę, innych nie lubię.
Jedną  ich późniejszych piosenek, która naprawdę podbiła mi serce było Invaded.
Naprawdę piękna piosenka i mega osobisty tekst.
Nie znoszę jak Bill śpiewa wysokimi tonami, wole jego naturalny głos.
Cóż szkoda, że porzucili tamten styl i w wyglądzie i muzyce.
Jeżeli chodzi o Chateau to kiedy byłam na koncercie w kwietniu właśnie ta piosenka z 2-óch nowych przypadła mi do gustu.Drugą a właściwie tą, która wydała mi się lepsza jest Berlin.
Chociaż obie piosenki to trochę nie moja bajka to już z dwojga złego wole taką wersje ich muzyki
niż pełno elektroniki, wysokie tony Billa czy brak Gustava.
Teledysk do Chateau jest długawy, bo wpletli w niego różne wypowiedzi na temat miłości.
Spoko pomysł, ale według mnie (i nie tylko) trochę ujmuje to "fajności", bo wciąż te przerywniki
i nie można się wczuć w nutę. Pewnie dlatego wrzucili wcześniej te wersje bez teledysku.
W sumie wypowiedzi mogli dać na początku a nie tak mieszać.
Szkoda, że nie ma wypowiedzi Gustava-zwłaszcza, że jest po ślubie i ma córkę.
Niektóre wypowiedzi były nawet ciekawe.Bill stwierdził, że ukochanej osobie kupił psa.
No i patrząc, nie patrząc ostatnio zauważam, że to na serio jakiś wyznacznik zaangażowania
w związek. Wiem, że to może śmieszne, ale obserwuje to po ludziach -no i nie oszukujmy się
u mnie też tak było.Tyle, że na początku była Mimi (*) a prawie rok temu dostałam Pumbiego
od męża.

Będąc przy temacie miłych gestów w związku.Wczoraj dostałam od niego czerwone róże.
Kocham te kwiaty.
Wiem, że to takie banalne,ale róże to naprawdę specyficzne kwiaty według mnie.
Pasują do wielu klimatów (tych jasnych, słodkich, jak i mrocznych)
Zawsze uważałam, że są niesamowite i przeważnie zawsze dostawałam właśnie takie
kwiaty od męża a wcześniej od moich byłych chłopaków.

Jednak wracając do tematu TH, czy są tu jacyś fani/byli fani tego zespołu?
Co sądzicie o Chateau?
Czy znajdują sie tu osoby, które czytają moje powieści o zespole?
Jestem bardzo ciekawa waszego zdania.

Pozdrawiam i życzę udanej niedzieli 💝💝💝


piątek, 22 listopada 2019

Głębokie uczucia i przeżywanie muzyki.

Hej!
U początku taka mała prośba.
Pod notkami bywa pusto, więc skoro czytacie to czasem coś zostawcie po sobie, że tu jesteście :)

Jakoś tak 9 lat temu poznałam a autobusie pewnego faceta, który miał wtedy chyba 35 lat.
Widziałam go kilka razy, aż w końcu zagadałam, "że niby skądś go kojarzę", bo wydawał się fajny.
Rozmawialiśmy i podczas tej rozmowy stwierdził, że z wiekiem każdy człowiek
coraz bardziej się wypala.Po prostu jest w nim mniej uczuć. Zanika pewna część,
która według mnie jest istotna. Największe emocje  mamy niby odczuwać tylko i wyłącznie
będąc młodym/nastolatkiem a potem wszystko ma zniknąć, gdyż pustke przynosi codzienność.
Mamy coraz mniej empatii. Muzyka, którą kiedyś przezywaliśmy nie daje nam sie już tak odczuć,
kiedy ją słuchamy. Starzejemy sie wciskając w ramy wyglądu, zainteresowań dorosłych ludzi.
Dorosłych-nie starych. Jeszcze usprawiedliwiamy się, że nie jesteśmy starzy tym, kiedy wybierzemy
się na koncert, imprezę i zaszalejemy.Niektórym pasuje bycie dorosłym w ten sposób, ale są tacy
jak ja, którzy po prostu nie czują, że mają prawie 30 na karku a fakt bycia żoną także nie czyni
we mnie gdzieś w  środku przymusu zmiany.No i choćby właśnie po tym jeszcze bardziej poznaje w sobie drogę, którą nazywam swoim JA. Wiem, że nie pomyliłam się, kiedy powiedziałam o sobie, iż jestem emo osobą te 11 lat wstecz.
We mnie zostało to wszystko: głębokie uczucia czy przeżywanie muzyki.

Wczoraj i dziś nie mogłam oderwać się od piosenki I Prevail-My heart I surrender
Przesłuchałam ją raz i niby nic, nie wydawała się nadzwyczajna.Kiedy jednak wsłuchałam się
mocniej w tekst i w nią całą, poczułam ją w sobie.Weszła w moją duszę pozwalając, aby mogła
przeżywać każdy dźwięk. Jeszcze łatwiej przeżywać tak, kiedy w piosence odnajdujesz siebie
i swoją historię.

Chociaż dodaje na fb wiele postów, które zawsze mówią wiele o moim stanie emocjonalnym,
to też przeważnie, gdy dodaj jakąś piosenkę to nie tylko dlatego, że mi się podoba, ale często
zdarza się, że teskt opowiada o tym, co czuję. Wyrzucam dzieki temu z siebie nadmiar emocji.
Niektórzy nigdy tego nie zrozumieją uważając, że robię to pod publikę.
Myślisz, że gdy piszę komuś coś miłego też robię to pod publikę? No nie.
Każdy ma swoje powody, dlaczego dodaje to albo tamto.
Najgorzej, że niektórzy to nad interpretują a nie te osoby, co trzeba biorą do siebie.
Wiele osób uważa, że wystarczyłby tylko pamiętnik, bo papier przyjmie wszystko.
Tyle,  ze dla kogoś, kto mocno coś czuje to nie wystarcza.
Zwłaszcza, jeżeli nie ma się przyjaciół i rodziny blisko. 

Dzisiaj będąc w mieście byłam pozałatwiać kilka spraw, które czekały na to;
rachunki, zaległe płatności, wykupienie tabletek na krążenie-bez nich mam okropne skurcze,
zaglądnięcie do moich 2-óch ulubionych szmateksów. Nie kupiłam nic, bo nie było nic ciekawego.
W jednym z nich widziałam przecudną gotycką koszulkę. Nie jedna gotka by nią nie pogardziła.
Jednak to nie mój styl, więc została w sklepie. 
Przypuszczam, że są takie osoby, które będąc w jakimś stylu a widząc cokolwiek "innego"
od razu to biorą.No i po co? Ubieranie czegoś "innego" nie oznacza od razu, że przypasuje
do stylu, który reprezentujesz.Trzeba mieć wyczucie, co jest a co nie w twoim stylu.
W przeciwnym razie zaburzasz styl  jakim się deklarujesz.
No i nie chodzi w tym tylko o to.Jeśli byś czuł/czuła swój styl na 100% to gdybyś
zarzucił/a na siebie coś nie w twoim stylu od razu byłoby to poczucie, że nie czujesz się w tym dobrze.To nie Twoja bajka.
Nie mam na myśli tu osób alternatywnych.Wam wszystko wolno.

Rzadko kiedy zauważam ludzi, którzy się za mną oglądają, bo gdy słucham muzyki to
po prostu nic nie widzę, ale dziś miałam te okazję, gdyż
para idąca przede mną oglądnęła się kilka razy. Oczywiście mnie to nie ruszyło.
Każdy ma prawo wyglądać jak chce i jak czuje a jeśli komuś coś się nie podoba to jego sprawa.
Nie wolno kierować się czyimś zdaniem, bo robiąc to nigdy nie będzie się sobą.

W drodze do domu, w autobusie uśmiechnęłam się na myśl, ze moja intuicja czasem
ma naprawdę wyczucie.Jadąc do miasta zastanawiałam się nad tym czy teraz, gdy ta linia
jest prywatna to w ogóle są na niej kontrolerzy biletów.
Wracając na takowego się natknęłam ;)

Po powrocie postanowiłam wypróbować nowy przepis na naleśniki i tak nieszczęśliwie
skaleczyłam się w mały palec u prawej ręki dziurą w naczyniu żaroodpornym, które wyrzucałam,
że krew przemoczyła mi aż 2 plastry.Dopiero przy trzecim się uspokoiło.
Nalesniki zrobiłam i wyszły nawet dobre, zwłaszcza z sosem malinowym z mrożonych malin.
No i oczywiście jak zwykle podrzuciłam wam nowy filmik, na którym nie mam różowej grzywy,
bo był nagrywany z tydzien-pół torej temu.
Ostatnio z nagrywaniem jestem do przodu, ponieważ od 4 grudnia zaczną się rehabilitacje i codzienne jeżdżenie popołudniami.Jeśli chce się z wszystkim wyrobić muszę to zacząć ogarniać teraz.
Link do filmiku:
i zdjęcie z dziś






wtorek, 19 listopada 2019

Różowa grzywka

Czasami budzisz się rano i czujesz jak wszystkie dramy z poprzedniego dnia
zostawiłaś za sobą.Tak, po prostu.
Czasami owe smutne rzeczy tak łatwo nie odchodzą.
Dziś jednak miałam to szczęście, że po wczorajszym mega złym dniu jest lepiej
a wszystko to, zostało gdzieś za mną.

Zostawiłam dramy o moje posty na facebooku, gdzie jedna osoba
zarzucała mi, iż nie wiem, co to emo i scene a w szczególności
bolało ją chyba to, że nie uważam, aby istniało modern emo.
Wiele osób wyszło z subkultury emo.Było młode, kiedy w nie wchodziło i szukało siebie.
Niektórzy chcieli czymś wyrazić swój bunt a inni cierpienie.
Nie zatrzyma to jednak nikogo w stylu, jeśli nie ma w sercu miłości do emo
takiego jakie jest; do ideologii, do muzyki, sposobu ubierania.'
Jeśli ktoś się w tym nie odnajdzie całkowicie to nie jest emo.
Nie wiem po co na siłę ludzie chcą nazywać się emo-nie oznacza to, że jesteś lepszy.
Nie byłbyś gorszy , gdybyś  zrozumiał, że nie odnajdując się w czymś 
a łącząc kilka subkultur jest się alternatywnym.
Nie byłbyś gorszy rozumiejąc, że są różne wrażliwości i nie każda jest emo
i twoja także taka nie jest.
Nie byłbyś gorszy wiedząc, że słuchając muzyki emo nie stajesz się emo.
Możesz po prostu tylko lubić taką muzykę.
Przecież nie chodzi o to, aby się nazywać emo, tylko o to aby BYĆ W TYM SOBĄ,
ODNALEŹĆ SIĘ W TYM. 
Albo odnaleźć się w innym stylu lub w "normalności"-nie urażając tu nikogo.
Jeżeli ktoś coś zmienia to nie tworzy nowego nurtu-stylu uważając go za odłam
emo. Emo nie miało odłamów.Miało pokrewne subkultury jak scene i scene core.
Chodziło głownie w tej kwestii o wygląd.
Dlaczego nie ma odłamów emo-bo łączyliśmy w swoim wyglądzie i muzyce różne
rzeczy a w muzyce różne zespoły, które wszystkie podchodzą pod te subkulturę.
 Nie jesteśmy jak goci- taka lollita, pastel czy victorian-tu widać różnice i muzyczne jak
 i w wyglądzie.
U nas tego nie ma.
Nie każdy chyba ogarnia ten fakt a mi obrywa się po głowie za szczerzenie głupot.
Spójrz w historię emo i doszukaj się tam odłamów emo.
Jeśli jesteś prawdziwym emo będziesz szanował fakt, że niczego tam takiego nie było.
Będziesz widział się w tej ideologii, którą oni stworzyli a nie sztucznie naginał pod 
swoje widzi misie, aby robić po swojemu a nazywać się emo.
Tak, dokładnie mam na względzie w tym przypadku tych, co palą i pija.

Odbijając od tematu pokazałam się dzisiaj oficjalnie w różowej grzywce.
Różowa grzywa była moim marzeniem odkąd pamiętam, stąd ten opis przy
fotce na fb. W 2010 miałam wiśniową, bo moje fryzjerki przesadziły z tonerem.
W 2012/2013 przy farbowaniu pomógł mi mąż.Później z niej zrezygnowałam,
bo toner po umyciu zmieniał się w rudy a ja rudego u siebie nie znoszę.
Komuś może być i ładnie w takim kolorze, ale ja go nie lubię u siebie.
Ciągłe bawienie się tonerem też nie wchodziło w grę. Jeszcze przy farbowaniu
odrostów bałam się, że czarny przy płukaniu zafarbuje mi grzywę etc.
Pamiętam jakie cyrki miałam jak miałam blond włosy z czerwonym kontrastem
od dołu.Myłam głowę godzinę, aby czerwony nie zlazł na blond.
Wróciłam wtedy z tej różowej grzywy do czerni, 
ale od niedawna znów zaczęło nachodzić mnie na różową grzywę.
Wiedziałam, że jak się zdecyduje skończy się rozjaśnianiem i złażeniem z czarnego
w rudy 😓potem nakładaniem tonera, który złapać może różnie. Wpadłam przez
dosłownie przypadek na alternatywę i na dzień dzisiejszy mam różową grzywę, ale
nie od farbowania;) wtajemniczeni wiedzą o co chodzi.
Jestem mega zadowolona, chociaż mojemu mężowi się nie podoba.

Niestety już zaczynam być nazywana scene a przecież emo także 
może mieć kolorowe włosy.

Dzisiejszy dzień spędziłam prawie cały w domu.
Od smutku odbił mnie fakt, że jednak był ktoś, kto zauważył, że mnie nie ma.
Tak, właśnie myślałam, że to będzie ta osoba.
Trochę inaczej zobaczyłam pewną sprawę z przed paru dni.
Posprzątałam z ogródka figurki i je umyłam.
Skończył się sezon na moje czarne kwiatki to i na ozdoby w ogródku też.
Zrobiłam zaległe rzeczy a popołudniem wybraliśmy po zamówione
rolety na 2 okna. W końcu będzie więcej prywatności.
Jeszcze jutro tylko odebrać płytki i będzie można zacząć kończenie łazienki.
Nie mogę się już doczekać, kiedy będzie gotowa.





niedziela, 17 listopada 2019

Zawiedzenie

Wczoraj upiekłam moje ulubione a zarazem łatwe ciasto czekoladowe-cmentarzyk
i nagrałam dla was z niego DIY:

Jak mówiłam w filmie takie ciasto piekłam zawsze podczas doła, bo zapach pieczonego
ciasta i zajęcie się na chwilę jego robieniem pomagało mi trochę przetrwać smutek.
Nie mówię, że to coś zmienia. Nie zmienia, ale chociaż chwilę człowiek czuje się wolny
od cierpienia. Zawsze lepsza ta godzina oddechu od problemów niż jej brak.
Ważne tylko, aby się zmotywować a składniki, które na niego są potrzebne ma chyba
każdym w domu (nie licząc tych do zrobienia cmentarzyka)

Sobota należała jak zwykle do sprzątania oprócz nagrywania.
Byłam sama, więc przedłużyłam je, angażując się mocniej, aby nie czuć, że
nie ma nikogo z kim mogłabym spędzić czas czy porozmawiać.
No i przesadziłam, zaczęło mnie bolec kolano-a lekarz uprzedzał, że
to jest od nadmiernego obciążania się.Ach, miał rację.

Wieczorem trafiła mi się rozmowa z moim byłym przyjacielem.
Wyrzuciłam z siebie wszystko, co dotyczyło rozpadu naszej relacji.
Miałam ziarno nadziei, że to coś zmieni, ale nie. Zawiodłam się jeszcze bardziej
i tym razem obiecuje sobie ze łzami w oczach, że to ostatni raz.
Niektóre drzwi powinny być dawno pozamykane dla tych, którzy nie chcą pokazać,
iż chcą zrozumieć, że jeszcze im zależy.

"Gdy odzywa się do Ciebie przeszłość, to nie odbieraj.
 Ona nie ma Ci nic nowego do powiedzenia."

Nie pomyliłam się do bardzo smutnego faktu, który mnie dobił.
Tak naprawdę nikt nie zauważył mojej nieobecności. Nikt o mnie nie zapytał:
"Dlaczego nie przyjechałam?" "Czemu mnie tam nie ma?"
Zupełnie jakbym była nieważnym dodatkiem, który się tam pojawiał a który
miał nadzieję, że oprócz bycia tam jako dziewczyna/narzeczona/żona  jest po prostu
akceptowany jako osobna osoba, która również należy do tego grona a nie jak ktoś,
kto jest na doczepkę, bo musi.
Teraz rozumie, dlaczego zawsze czułam, że odwiedziny są ukierunkowane nie
w naszą stronę, tylko w stronę jednej osoby, która nie była mną.

Owszem jestem na siebie zła za to, że za bardzo wierzyłam w dobrą, wyrozumiałą i wspaniałą
naturę ludzi, których poznałam.Jestem na siebie zła, bo faktycznie za szybko ufam.
A tak naprawdę ludzi powinno się poznawać "po czynach, po owocach" a nie po bzdurnym
gadaniu i uśmiechach. Ktoś może udawać, że jest miły a za plecami trzymać nóż.
Sami dajemy takim zachowaniem możliwość zranienia się a z drugiej strony to dopiero
jest przykre.Nie można zaufać.Nie można wierzyć w dobroć ludzi. Po prostu nie można.
To jest przerażające.
Świat traci na wartości przez to.

W nocy wywaliło mi całkiem prąd. Myślałam, że wszędzie, ale okazało się, że nie.
Z rana już musiałam czekać na elektryka.Ponoć podpięłam coś, co zrobiło zwarcie.
Byłam zaskoczona, że wyszło takie przypuszczenie. Okazało się, że spaliła się stara
instalacja.Tak, miałam masę szczęścia.W takim wypadku mogło się to nawet skończyć
pożarem w domu.

No i ostatni samotny wieczór przede mną, chociaż dziś już nie miałam być sama 
to dalej jestem. Jeżeli ktoś uważa, iż to miało coś zmienić to jest w błędzie.
Czułam się tylko jak 10 lat temu, nic więcej. No i przy okazji wyszło szydło z worka
kim jestem w tym wszystkim.
Dobrze, że chociaż dla mamy i fanów jestem kimś ważnym.




piątek, 15 listopada 2019

Początek samotnego weekendu

Hej.
Ten weekend wyjątkowo spędzę w większości całkowicie sama.
Cóż, może trochę czuję się w tej sytuacji  jak odrzutek po raz kolejny w tym roku,
lecz mniejsza z tym.
Aby zapomnieć wybrałam się sama do kina w miateczku. Bedąc na czarownicy 2
widziałam afisz z rodziną Adamsów i wiedziałam, że na to na pewno się wybiorę.
Trochę się denerwowałam, bo pierwszy raz do kina szłam sama.
Co prawda nie było się czym denerwować.
Było nawet spoko. Trafiłam na seans, gdzie była prawie pusta sala, była jedna kobieta z córką
a na początku filmu doszła druga z trójką dzieci. Mam wrażenie, że dla dzieciaków były to nudy.
Nie czarujmy się, dzieci w wieku 4-6 lat nie będą czuć klimatu i rozumieć takiej bajki jak ktoś,
kto oglądał wersje kinowe i ma mroczną duszę.Chociaż wersja tego filmu była animowana
i naprawdę dało się wyczuć, że jest nastawiona na dzieciaki to nie wiele to dało.
Jak dla mnie dosyć ciekawe i ocena 6.5 w necie jak najbardziej sprawiedliwa.
Denerwowały mnie tylko współczesne piosenki upchane gdzieniegdzie.
Odbierało to urok.
Myslałam, że seans bedzie trwać z 2h, ale skończyło się po 1, 5 godziny.
Ostatecznie nie było źle być samemu na filmie. Całe nachosy miałam dla siebie.
Wzięłam duże i zastanawiałam się czy w ogóle dam radę je całe zjeść, ale sie udało.
Jednak i tak jakos dziwnie smakowały, brakowało im czegoś a zwykle są mega dobre.


Wychodząc z MGOK było trochę jak za czasów 2 klasy LO. Chodziłam wtedy na próby tutaj
do przedstawienia.Potem wracałam późno do domu, w którym panowała cisza.
Dziś było zupełnie jak wtedy.Tyle, że minęło 10 lat a moje życie już nie przypomina tamtego.
 Zdążyłam na wcześniejszy autobus do domu, bo sądziłam, że będę o wiele później.

Takie wieczory jak ten przypominają mi jeszcze jedne wspomnienia.
Dawno temu na siłę chciałam być lubiana, mieć paczkę znajomych i przyjaciół.
Ciagle odbijałam sie od jednego towarzystwa do drugiego, bo nigdzie nie mogłam znaleźć
swojego miejsca.W końcu zawiedziona wieloma próbami ratowania przyjaźni i znajomości oraz samymi przyjaźniami uznałam, że nie będę wpychać się nigdzie.
Ten, kto będzie chciał zostać w moim życiu to zrobi wszystko, aby tak było.
Morał tej bajki jest dosyć smutny, bo zostałam bez nikogo na dzień dzisiejszy.
Co prawda jest dużo ludzi w necie, którzy są jak przyjaciele, ale to nie jest  ta nić, która kiedyś
łączyła mnie z niektórymi osobami.Nie chce mi się już próbować coś takiego stworzyć z kimś
a po drugie ciężko mi znaleźć w drugim człowieku to coś, aby takowa przyjaźń się narodziła,
bo cały czas mam wrażenie, iż jestem opcją a nie tą jedyną przyjaciółką.
Poznaje niektórych moich fanów i czasem mam nadzieję, że ktoś z tych osób stanie się
taką moją bratnią duszą. Jednak jestem dla nich youtuberką a nie szansą na przyjaźń.
Nikogo za to źle nie oceniam i nie czekam, aby to się zmieniło.

Dlatego mówię, że jak już ktoś trafi na taką przyjaźń, która jest prawdziwa to musi o nią
dbać i nie pozwolić na to, aby się rozpadła, gdyż kiedyś przyjdzie dorosłość i życie się
pozmienia.Właśnie wtedy najwięcej przyjaźni się rozlatuje.Nie ma się czasu. Nie stara
się zrozumieć drugiej osoby. Nie stara się nic włożyć od siebie do tej relacji. Czasami kończy
się na zwierzeniach jednej osoby i zaczyna to być irytujące dla obu stron. Zajmuje się tylko swoim życiem, rodziną, pracą i tak z dnia na dzień aż mija dłuższy czas i okazuje się, że nić się zerwała.

Dzisiaj naszedł mnie ten temat, bo zostając sama mogłabym go spożytkować w towarzystwie
przyjaciół. Zwłaszcza, że jutro będę piec ciasto czekoladowe i znów będę musiała je
zjeść całkowicie sama.
Dobrze, że mam jeszcze inne plany oprócz pieczenia, którymi mogę zapełnić ten czas, 
aby nie odczuć samotności.





środa, 13 listopada 2019

Witajcie!
Byłam wczoraj na Czarownicy z mężem i naprawdę według mnie świetna kontynuacja 
pierwszej części. Podobało mi się i o mało nie poryczałam się jak Diabolina  "została zabita"
Kiedy została zestrzelona do wody  wyciągnął ją jeden z jej rodu, chociaż nie był pokazany
od razu ja już domyślałam się jak będzie wyglądać.  Skąd?
Przebranie Billa Kaulitza z Halloween. Ile się o zastanawiały na grupie fanki, co to jest. Stanęło na Minotaurze.Tymczasem to było przebranie za "dziecko nocy" - stwora takiego jak Diabolina. Nawet miał takie włosy jak ten, co ją wyłowił. Napisałam o swoim odkryciu na grupie fanów TH i zaczęto ze mnie szydzić i się śmiać.Sorry, nie każdy idzie na każdą nowość do kina w dzień premiery. Zwłaszcza, jeśli korzysta z kina w małym miasteczku, gdzie nowości są z lekkim opóźnieniem. Jasne, moglibyśmy pojechać do kina w Rzeszowie, ale po co? Bilety i popcorn droższe tam 2 albo 3 razy. a to nam nie ucieknie, gdyż pojawi się tutaj . Druga rzecz mam duży sentyment do MGOK i jest dla mnie dużą przyjemnością właśnie tam oglądać film.

Jak dla mnie tak nie zachowują się fani jednego zespołu. Nie wyśmiewają się z drugich. Nie szydzą z nich. Nie rozumie całkiem z czego tu się naigrawali.

Dzisiaj spotkało mnie dużo różnych sytuacji-takie dość spore pomieszanie.
Rano listonosz przyniósł mi list z fan artami od jednej osoby. Jeden z nich był pokazany
publicznie a inne było wyłącznie dla mnie. Strasznie było mi miło i jeszcze raz za nie
dziękuję i za list. Zawsze zachowuje takie rzeczy.
Później troche sie popsuło. Pojechałam załatwić parę spraw do miasta.
Wysiadając z busa złapał mnie mój mentalny paraliż, gdyż wysiadłam pośród grupy ludzi.
Paraliż ten polega na tym, że nie jestem w stanie iść ani odrobinę po swojemu, tylko mój
sposób chodzenia jak o wiele, wiele razy gorszy.Nogi mam jak rozgotowane kluski.
Ciężko nad tym zapanować a skąd to się wzięło? Kiedyś w ogóle nie myślałam jak chodzę.
Kiedy ludzie zaczęli mi wytykać, że "nie tak jak wszyscy" "że widać, iż coś mi jest",
gdy zaczęli zagadywać np przy mojej mamie-"nie ciężko pani z taką córką?" "ona musiała
mieć jakiś porażony/zniszczony nerw, skoro tak chodzi" etc zaczęłam tym nasiąkać aż
weszło mi to tak w głowę, iż kiedy mijałam ludzi, byłam pod obstrzałem ich spojrzeń
od razu zaczęłam widzieć we wszystkich oczach takie i podobne oceny.
Nie, nie widzisz emo.
Nie, nie widzisz dziewczyny. 
Nie, nie widzisz tej youtuberki/teraz blogerki.
Nie, nie widzisz Evelyn. 
Widzisz CHOROBĘ. A ja nigdy nie chciałam myśleć o tym jak o chorobie.
Jako dziecko tego tak nie traktowałam i było mi lepiej.Lepiej chodziłam.
Miałam OGRANICZENIE, coś co przeszkadzało, ale nie wskazywało, że coś ze mną nie tak,
bo każdy ma jakieś ograniczenia, no nie?
Nad mentalnym paraliżem pracuje z psychologiem a za jakiś czas będę też mieć pod tym
względem psychoterapię(tak, nie chodzi się do takich lekarzy tylko
przy depresji i chorobach psychicznych) .Zatrzymałam się, aby zmienić piosenkę, na taką
przy której będzie łatwiej wbić się w rytm idąc i zapomnieć (I Prevail-Scars).Ruszyłam, ale to było
za mało, więc automatycznie zaczęłam liczyć litery słów (w tym wypadku czerwony)-to taka
moja technika, aby przestać myśleć o strachu.Pomogło.

Miałam lekkie problemy z załatwieniem kąpieli wirowych przez niedopatrzenie sekretarki.Jednak przeszło i zaczną się już 4 grudnia.No i to jest właśnie jeden z tych plusów mojej choroby-to prawie jak kąpiele w jacuzzi a jeszcze w takim okresie to już w ogóle sama przyjemność.Dodatkowo po tym moje nogi są takie lekkie. Uważam, ze ze wszystkich zabiegów ten najlepiej działa na mnie.

Wracając spotkałam się znów z taką sytuacją jak pisałam powyżej. Zagadał do mnie pewien
chłopak. Było mi miło, że pochwalił moją torebko-trumienkę z Jackem.
Jednak, kiedy rozmowa popłynęła i powiedział :" jak będę chodził tak długo to zacznę chodzić jak Ty" a po chwili dodał "bez urazy" i zaczął wypytywać, co mi jest to momentalnie zrobiło mi się bardzo, bardzo przykro i się wściekłam, bo moja teoria, że ludzie nie widzą MNIE tylko CHOROBĘ znów nabrała na sile.😔Może nie chciał nic złego, ale dla mnie nawet taki głupi żart jest czymś przykrym.

W drodze załatwiłam parę spraw. Zapłaciłam z płytki do łazienki, które musiałam zamawiać
aż z allegro, bo nigdzie nie ma takich jak chce a mi się śpieszy, żeby mieć normalne warunki
w łazience, jak na razie od kilku miesięcy to stan surowy-beton i pustaki.
W autobusie mile zaskoczył mnie fakt, że młody chłopak ustąpił mi miejsca.
Nie wiem czy mój film-rok w Polsce dotarł do ludzi (gdzie narzekałam, że wiedząc, iż mi ciężko stać nikt nigdy nie ustępuje mi miejsca)czy po prostu teraz trafiam na takie uprzejme osoby a wcześniej mi się to nie zdarzało.
Dziękuję w każdym razie. Takie osoby jak Wy poprawiacie w moich oczach ocenę dzisiejszej młodzieży, która przeważnie ma wyrąbane. Ja pomimo wszystkiego zawsze byłam wychowana,
aby miejsca ustępować ludziom, którym ciężko wystać-obojętnie w jakim by wieku nie byli.
Cieszę się, że zdarzają się jeszcze unikaty, które potrafią zachować się podobnie. 
Zawsze możecie liczyć na uśmiech od takiego emosa jak ja, kiedy to zrobicie.

Dotarłam do domu i jak za zawołanie moje kolano dało o sobie znać.
Już od tygodnia coś z nim jest nie tak, ale wciąż wmawiam sobie, ze mi samo przejdzie.
No cóż, rozbolało tak, że zaczęłam kuleć. Chyba pora się zorientować u lekarza, co
się z nim dzieje.




wtorek, 12 listopada 2019

Emos not dead


Niedzielę zaczęłam od przygotowania się do nagrania outfitów.
Jak na złość zginął mi brulion, w którym miałam rozpiskę. Nie chcąc przedłużać
wzięłam nowy zeszyt i zrobiłam nową. Nie byłam pewna czy czegoś nie powtórzyłam,
co było nagrane, więc pobieżnie sprawdziłam kilka swoich filmików.
Znalazłam ten, który wprowadził mnie w niepewność-na szczęście nie było to to samo;
ten sam ciuch, ale skomponowany całkowicie inaczej.Miałam, więc zielone światło, aby
użyć tego outfitu w filmiku.Przygotowałam każdy outfit z dodatkami rozkładając je 
w półkolu na łóżku.Po środku nich zawsze zostawiam dla siebie miejsce, aby się tam
przebrać szybko w następny komplet i żeby wszystko było pod ręką
Kiedy ustawiłam soft boxa i przygotowałam kamerę na nowym statywie okazało się,
że akumulatorki padły.Włączyłam je na około 25 minut a w tym czasie włączyłam serial.Akumulatorki ogólnie powinny doładować się do końca, ale w takich sytuacjach
kryzysowych, kiedy jestem gotowa już na nagrywanie i wszystko czeka, tylko trochę
je podładowuję i wytrzymują.Nie dbam już tak o nie jak na początku, bo mają 3 lata
i coraz krócej trzymają.Mam w planach kupić w grudniu nowe a te przeznaczyć do
maszynki do pięt, która jest mniej wymagająca niż aparat.
Później nagranie.Obróbka i mogliście się cieszyć filmem na yt.


Reszta niedzieli była dla mnie posępna i smutna. Spędziłam ją sama.
Znów w oczach stawały mi łzy, bo za dużo samotności w pewnych sytuacjach
doprowadza mnie na skraj bólu.
Wiem, że zawsze mogę napisać do kogokolwiek.Znam tyle fajnych osób na necie.
Jednak to nie zastąpi obecności drugiej osoby w rzeczywistości.

Wczoraj czułam się już lepiej i wszystko zaczęło się układać na lepsze.
Przede wszystkim byłam zachwycona faktem, że na fb jest nakładka z napisem
"emo not dead".Wzruszyłam się widząc ją i zdając sobie sprawę na nowo jak bardzo
kocham te subkulturę.💓
Zastanawiające jest to, ze pojawiła się akurat teraz, kiedy MCR wróciło do grania.
 MCR jest zespołem pod emo, ale nie przypisywałabym członkom zespołu
tego miana. Teraz po ich powrocie nie jestem w 1oo% pewna czy to będzie to samo MCR.
Było tyle świetnych zespołów pod emo a poszły w takie kierunki muzyczne, których
nikt się nie spodziewał.Popsuły tymi swymi "nowościami" wiele, zamiast iść w stronę,
którą szły i ulepszać w ten sposób to, za co zostały pokochane przez takie osoby jak ja.
Chyba najbardziej jako fanki boli mnie zmiana TH,chociaż w sumie ten zespół tylko
trochę zahaczał o emo (gdzie dla osób z poza stylu był on emo i stylizacje Billa też a nie
było to do końca wszystko prawdą).

Ucieszyło mnie też to, że do nowego statywu mam główkę na telefon i mini pilocik do
sterowania kamerą lub aparatem.Jak dla mnie to jest mega! Nie musisz mieć fotografa
tylko sama możesz wziąć statyw, telefon i pilocikiem CYK i masz zdjęcia:)
Jedno z nich zrobiłam wczoraj.Zawsze chciałam mieć takie zdjęcie na parapecie.
Światło nie było za idealne na kilku z tych, co zrobiłam a na tym wyszło inaczej.
Potem obróbka, aby było jeszcze lepiej widać i jest.

Dzisiaj pół dnia bez prądu.Coś ostatnio często go wyłączają, albo liny zrywa wiatr.
Zabrałam się za nagranie, które dodam za 2 tygodnie. Czemu tak? W sobotę będę
nagrywać DIY, które także dodam na tym weekendzie.Temat, który dziś poruszałam
jakoś do mnie przemówił i nie chciałam się zniechęcić.Mogłam tez nagrywać na zewnątrz,
bo nie było bardzo zimno a kto wie jak będzie za 2 tygodnie.Cieplej już na pewno nie.

Prawdopodobnie też wybieramy się dziś do kina na Czarownicę 2. 
Już nie mogę się doczekać.

sobota, 9 listopada 2019

Sobota

Dzisiejszy dzień to chyba ostatnie podrygi tej ładnej jesieni.
Niestety nie skorzystałam z pogody.Każda sobota to czas, w którym
zamiast robić coś spontanicznego sprzątam w domu.
Włączam głośno muzykę i napędzana nią lecę ze szmatką, aby pościerać kurze.
Czasem nawet łapie się, że przy tym śpiewam.
Muzyka, którą słucham pokonuje moje demony.
Nie ukrywam, że ze sprzątaniem najdłużej schodzi mi w sypialni. 
W mojej mrocznej komnacie.
Mniej więcej sprzątnie jej schodzi mi 40 minut do godziny.
Podłoga to już nie moja działka w soboty. Myślałam dzisiaj sama je ogarnąć,
ale ból kolana przypomniał o sobie i musiałam zrezygnować.
Nie wiem, co się mi w niego stało.Po prostu jest za siniaczone i boli, kiedy chodzę.

"Przejmować się idiotami to mścić się na swoim zdrowiu"

Wydaje mi się, że właśnie stąd się to wzięło.
Pamiętam jak z półtorej roku temu przez nieciekawą sytuacje w domu zaczęłam nawet siwieć(!)
Kiedy się uspokoiło, siwe włosy zniknęły pod szamponetką i się nie pojawiły.
Tyle, że jak tu się nie przejmować, kiedy są tacy, którzy nie znają sytuacji i nie chcąc nawet
zrozumieć oceniają i robią z ciebie czarną owce.
Nie słyszą wyzwisk, które też bolą, nie widzą samotności, która jest twoim towarzyszem.
Nie ważne jest Twoje zdanie, Twoja wersja. Oni wiedzą lepiej.
Wiem, że powinnam już odpuścić, ale boli dalej.

Dlatego nigdy nie mówcie źle o sobie, bo inni zrobią to lepiej za was.

Zawsze pozwalam sobie przeżyć ból, aby nie wrócił po tym jak go stłumiłam.
Aby nie niszczył mnie po cichu.
Kiedyś odpuszczę i wybaczę, ale skaza pozostanie.

Wszystko się, więc przesunęło.Miałam nagrywać, ale przez opóźnienia w sprzątaniu
nic z tego nie wyszło. Później kąpiel z maseczką na twarzy i Czarownica w tv.
Byłam na niej w kinie w czasie jej premiery.Ach, cóż to był za wyjątkowy dzień.
Dzień mojego ślubu cywilnego, po którym byliśmy w kinie.Tak, dokładnie
wtedy widziałam ten film ostatnio. Będąc szczera bardzo go lubię.
Pokazuje jak bardzo ktoś może zniszczyć piękno i dobro w drugiej osobie,
tak, że zostają tylko zgliszcza.
Takie to życiowe, no nie?
Chciałabym bardzo wybrać się na Czarownicę 2.Diabolina podobno w drugiej
części jest bardziej jędzowata, więc byłoby ciekawie.
Cóż a nagrywanie i obróbkę zostaje mi  przesunąć na jutro rano/południe.

Tymczasem podrzucam link do części powieści o TH, którą publikuję na fb i wattpadzie.
Może komuś się jeszcze spodoba.
Dajcie znać jeśli tak^^ Każde słowa tego typu są dla mnie mega budujące.


środa, 6 listopada 2019

W sumie nie napisałam tu żadnego wstępu przez to jak bardzo przeżywałam radość
z mojej 11 rocznicy w subkulturze.
Po co założyłam bloga? Biłam się z myślami nad tym jakiś czas.
Obiecałam sobie, że jeżeli go stworzę to w ten wyjątkowy dzień.
Jeśli się zdecyduję, co zrobiłam, gdyż ten pomysł chodził za mną zbyt długo.

W latach, kiedy wchodziłam w styl pisanie blogów przez emo było czymś
normalnym.Więcej, dzięki takim blogom mogłam ujrzeć życie innych osób
i zobaczyć jak daleko/blisko jestem charakterem/emocjonalnością/życiem 
w stosunku do innych. Było nawet takie 2 blogi, które czytałam-oba na onecie.
Jeden był prowadzony przez kinderemo-chłopaka emo z Wawy, który miał
różne problemy związane z tym, że był w stylu, ale nie tylko (opisywał jak był pobity,
o alkoholizmie w domu i niestety o tym, że sytuacja go przerosła i się ciął)
Drugi blog należał do dziewczyny-nie do końca pamiętam jej nick, więc nie będę
podawać. Oba blogi zostały usunięte z racji tego, że onet usuwał wszystkie strony.
A szkoda:/ bo oprócz tych "pamiętników emo" było pełno blogów ffth (z opowiadaniami
o TH) a ja jako, że jestem fanką starego TH po prostu za nimi przepadałam.
Potrafiłam siedzieć po szkole i czytać bez końca pijąc przy tym kakao i jedząc kanapki z
masłem orzechowym.Miałam wtedy na to fioła :).
 Niektóre powieści udało mi się uratować i mam je wyłącznie dla siebie.
One inspirowały mnie do zaczęcia pisać powieści o TH.

Mniejsza z tym.
Dlaczego emo pisało blogi? Ten temat akurat odbił mi się mocno w niedzielę
wieczorem, w poniedziałek i wczoraj w moim życiu prywatnym.
Subkultura emo wyznaje zasadę NIE TŁUMIENIA UCZUĆ i wyrzucania ich z siebie.
Na moim kanale był nawet film na temat tego : jak i dlaczego nie trzymamy wszystkiego w sobie.
Gdyby ktoś chciał to tutaj macie link:

Film jest z przed 2 lat, ale mega aktualny.
Wiele osób nie będzie tego rozumieć, jak niewyrzucone myśli mogą zabijać.
Czemu nie wyrzucasz tego wyłącznie w zeszyt? Bo czasami to za mało, kiedy
nie masz kim pogadać.A wygadanie się/ pisanie jest czymś, co np w moim przypadku
pomaga mi wyrzucić najgorsze emocje i sobie z nimi poradzić.

Najbardziej boli, kiedy ktoś się z tego wyśmiewa (z twojego cierpienia, uzewnętrzniania się)
Ale prawda jest taka, że KTOŚ BĘDZIE W STANIE CIĘ ZROZUMIEĆ TYLKO WTEDY
KIEDY DOŚWIADCZY TEGO SAMEGO.

Bardzo miło mi było, że mogłam liczyć na wsparcie wielu ludzi z neta.
W tym moich fanów.
Dziękuję Wam za to:*

Tak, więc moje ostatnie 2 dni były nieciekawe. Bardzo źle się czułam.
W poniedziałek miałam wizytę u lekarza rehabilitacji.Dostałam kolejne zabiegi.
Lubie na nie jeździć.Czuje, że coś robię a nie stoję w miejscu.
Pozałatwiałam terminy do lekarzy.
Przekonałam się, że lepiej nie czekać w kolejce, aby się umówić a po prostu
zadzwonić. Czekałam w kolejce jako 11 osoba i szło wszystko opornie.
Zauważyłam, że druga recepcjonistka odbiera telefony.Znalazłam numer do przychodni
i kiedy odłożyła słuchawkę, zadzwoniłam, wyszłam z kolejki przed budynek i się umówiłam.
Wczoraj nie byłam w stanie ruszyć się nigdzie, jeszcze zwłaszcza dlatego, że padało.
Położyłam się spać wyjątkowo wcześnie, bo o 21.30.
Na szczęście dziś jest mi lepiej.Przyszedł mi nowy statyw do aparatu.
Moja praca przy nagrywaniu własnie często kończy się tym, że statywy bardzo szybko
mi się niszczą.Chyba też dlatego, że nie kupuję zbyt drogich.Ten jest trochę inny, bo ma
2 główki-nie tylko pod lustrzankę, ale i pod telefon. W sumie fajnie a w tej samej cenie,
co poprzedni.Zobaczymy jak będzie służyć.


sobota, 2 listopada 2019

11 lat!

Każdy dzień jest wyjątkowy od tamtego czasu a w szczególności ten jeden, co roku: 2 listopada.11 lat temu napisałam w swoim pamiętniku :"Mam nowe skrzydła" i tymi "skrzydłami było zrozumienie kim jestem.Te "skrzydła" unosiły mnie w najgorszych momentach życia.Zdarzały się, że bywały ciężkie jak kamienie, ale ogrzane przez moją miłość stawały się siłą.Te skrzydła to dar, który odkryłam w sobie.Jeden z najpiękniejszych, który sprawia, że jestem naprawdę sobą.Zapewne są tacy, którzy uważają, iż to nieodpowiednie jak na mój wiek,dziwne lub straszne. Jednak nasz świat nie składa się wyłącznie z jasnych barw,ale i ciemnych.
Nie każda ciemność oznacza zło, nie każda jasność oznacza dobro.
Bywają i tacy, którzy wmawiają mi, że jestem kimś innym albo więcej- mówią, że to mi przejdzie, bo czas i obowiązki z byciem kiedyś matką zrobią swoje.Niektórym zrobiły :/Kiedy czuję to kim jestem i co kocham takie słowa ranią i wydają mi się ze strony innych brakiem wyobraźni.I chociaż wiele ludzi twierdziło, że będę za to potępiona w oczach innych ludzi(zwłaszcza w Polsce, bo to nietolerancyjny kraj)ja przeciwnie znajduję akceptację.Ba nawet często podziw a co ciekawe nie ma to znaczenia czy są to osoby mi znane,nie znane, duchowne czy zwykłe.Czasami zastanawiam się czemu akurat ja tak mam i odpowiedź jest zwykle ta sama:To moja prawdziwa droga, na której niczego nie robię na siłę czy na pokaz.