sobota, 23 stycznia 2021

11 lat temu -moja studniówka (wspomnienia)

 Hej

Dzisiaj mija 11 lat od mojej studniówki! Mamo, aż ciężko uwierzyć, że czas tak szybko minął.

A pamiętam ten bal jakby był wczoraj. Był to dla mnie istny bal kopciuszka -bez pantofelka, bez księcia, ale w trampkach. Dlaczego?

Niedługo przed studniówką rozleciał mi się związek. Organizujące osoby naciskały na mnie, abym podała z kim pójdę. Jejku, pamiętam to.. i ten wstyd, kiedy nie wiedziałam z kim się wybiorę. Poprosiłam o pójście ze mna na bal chłopaka, z którym kręciłam pod koniec gimnazjum. Zgodził się. Ustalał ze mną czy ma ubrać krawat czy muchę i w jakim kolorze. Wszystko było już prawie ugadane. Podałam jego nazwisko oficjalnie do wpisania na listę i przypuszczam, że jedna osoba usłyszała to a parę dni później tamten chłopak mi odmówił. Chociaż był to okres mody emo i powinnam być z tego powodu podziwiana itd to osób do takiego podziwu nie było wiele. Bardziej miałam miano "dziwnej" "aspołecznej" "kogoś z kogo można się pośmiać". Przypuszczam, że chłopak rozmyślił się, gdy ta osoba doniosła mu jaką mam reputację i że dopiero, co rozeszłam się z chłopakiem. Odważni ludzie nie bali by się pójść ze mną, ale w czasach szkoły średniej nikt nie chciał być na celowniku przy emo dziewczynie. Większość po prostu tchórzyła, bojąc się jakie konsekwencje przyniesie pójście ze mną. Każdy bał się wytykania palcami i plotek. Jedynie ja -ja nigdy się tego nie bałam.

Cóż przyjęłam, że pójdę sama, co pewnie było też nowością (bo jak tu samemu iść na taką imprezę?) No a przede wszystkim pokazałam tym swoją odwagę .Nie były to czasy facebooka (chociaż miałam konto od ponad roku, ale nie było to tak modne jak teraz) i spotted, gdzie można było się ogłosić i znaleźć kogoś za kasę do pary.

Uznałam, że powinnam przeżyć własną studniówkę. Powinnam zobaczyć to na własne oczy. Studniówkę przecież ma się tylko raz, jeden raz w życiu. To był mój pierwszy powód, aby pójść. Drugim była sukienka. Kupiona specjalnie na najlepszych sklepach na Finsbury Park w Londynie. Wierzcie mi, jeżeli chodzi o sukienki to mają tam cuda.W żadnym innym miejscu w Londynie nie ma chyba tylu sklepów z nimi i z dodatkami. Oczywiście są to sukienki dla zwykłych osób, ale trafiła się tam i moja. Miałam upatrzoną inną, ale mama nakłoniła mnie na tą. Szczerze ani przez sekundę nie pożałowałam jej wyboru.

W dzień studniówki z rana byłam na cmentarzu. Była to sobota i było strasznie mroźno. Palce zmarzły mi strasznie a miałam zwyczaj taki jak Arnika z mojej książki, więc tym bardziej zmarzłam. Po powrocie zaczęły się czary Kopciuszkowego balu. Pamiętacie, że Kopciuszek został wyszykowany na bal przez wróżkę? Ja miałam podobnie. Moja w tamtych czasach przyjaciółka przyszła wraz z siostrą i to one mnie umalowały, uczesały i pomogły w sznurowaniu gorsetu. Zrobiły to z własnej woli, nie za kasę. Żałuję tylko, że miałam jasny makijaż. Gdybym dziś szła na studniówkę zdecydowanie bym się inaczej pomalowała.

Byłam za wcześnie na miejscu, bo aż godzinę przed! Stało się tak, bo zaproszenie na bal dostał mój eks chłopak i nie dopatrzyłam się dokładnie godziny, dlatego byłam pewna innej niż była podana. Nie miałam więc wejścia z woow, tylko zajęłam sobie miejsce przy stole. Ludzie powoli się schodzili. Słyszałam opinie, że moja suknia jest piękna, robiono sobie ze mną zdjęcia. Jedna z dziewczyn chciała, żebym pożyczyła jej diadem, ale odmówiłam, bo był przypięty, aby mi nie spadł. I owszem w tym wszystkim wyglądałam jak emo Kopciuszek z bajki. Wyróżniałam się jak zwykle. Tańczono Poloneza, ale ja tylko siedziałam. Momentami było mi totalnie przykro.. Chciałam to przeżyć i zobaczyć jak to jest. Jednak nie było mi dane. Partnerzy niektórych dziewczyn prosili mnie do tańca kilka razy później. Poszłam, ale naprawdę kiepsko tańczyło się z sukienką z trenem na zatłoczonej sali. Ostatecznie po zdjęciach klasowych, około 12 w nocy uznałam, że wrócę do domu. Szatniarz nie chciał wydać mi mojej kurtki, bo twierdził, że zbyt szybko. 

Ktoś podszedł i zapytał : "Dlaczego już idę?" 

Odparłam, że jestem jak kopciuszek, który musi wrócić przed 12. 

Na co on : "Gdzie masz pantofelki? " 

Odpowiedziałam : "taki Kopciuszek jak ja ma trampki" i odsłoniłam buty z pod sukienki.

Wracając do domu widziałam księżyc w pełni. Ach, to była zdecydowanie piękna noc. Nie spałam do 2 nad ranem. Baaardzo powoli szykowałam się do spania, bo to była przecież moja noc, wyjątkowa noc.

Parę miesięcy później byłam na bardzo długich wakacjach w Londynie i miałam styczność z moim innym eks, który był wcześniej moim przyjacielem. Potem nam odbiło i wyszedł z tego krótki wakacyjny związek, który zaraz się skończył. A więc mój eks chłopak i przyjaciel uznał, że mogłam dać mu cynk i by przyleciał. Poszedł by ze mną. Wiem nawet, że mu zależało na tym i olewał opinię innych. Słysząc to pożałowałam, że faktycznie nie zrobiłam tak jak mówił. Było by całkiem inaczej.

Cierpnie mi czasem skóra, kiedy słyszę, że czas studniówki to najpiękniejszy okres w życiu dla każdego. Robi mi się przykro i  myślę, że nie kryłam się nigdy w słowie "każdy".

Czasami w związku z tym balem snuję sobie marzenie, aby przeżyć to jeszcze raz, ale inaczej. Liczyłam na jakiś bal absolwentów mojego rocznika, ale moja szkoła średnia czegoś takiego nie organizuje a szkoda.. Chętnie przykryła bym stare wspomnienie nowym. Nowym i lepszym, w tej samej sukience i w tych samych trampkach (bo oba do tego czasu mam), ale w ciemniejszym makijażu, nie będąc sama.








czwartek, 21 stycznia 2021

Notka ze wspomnieniami o moich dziadkach.

 Cześć

Z życia emocjonalnej osoby; chcesz bardzoo, ale to bardzoo pozytywnie podejść do życia i beztrosko zatracić się w marzeniach, ale.. nagle pojawiają się sprawy i sytuacje, które ściągają cię za nogi do rzeczywistości i przychodzi smutek. Uderza w serce. Nie potrafisz się tak po prostu nie przejmować, chociaż każdy ci mówi, żebyś to zrobiła. To minie- i owszem to prawda, ale nie jesteś w stanie, pomimo takiej wiedzy przestać czuć. Nie jest łatwo. Dlatego emocjonalni zwykle muszą bardziej walczyć, aby poczuć szczęście a kiedy uda nam się je złapać i poczuć to wystarczy chwila i możemy je stłuc.

Szczęście chodzi w szklanych butach a życie to sekundy radości i godziny smutku.

Cieszyłam się równie jak mocno stresuje się faktem, że we wtorek mam wywiad w lokalnej telewizji. Nie pierwszy raz będę udzielać wywiadu. Nie pierwszy raz będę mówić o książce. Jednak i tak będę się tym denerwować, bo to nie byłabym ja, gdybym tego nie przeżywała.



Dzisiaj mamy dzień babci a zaraz, bo jutro będzie dzień dziadka. Uznałam, że napiszę notkę o moich dziadkach.Moi dziadkowie niestety wszyscy są już po drugiej stronie. Babcie umarły, gdy miałam jakieś 5/6 lat wraz z jednym dziadkiem od strony mamy. Dziadek od strony taty żył do 2013. 

Postanowiłam z tej okazji napisać notkę o wspomnieniach związanych z nimi. 

Zacznę od babć: moją babcię ze strony mamy-babcię Marię- pamiętam jako starowinkę z siwymi włosami. Leżała, nie chodziła. Pamiętam jak chodziliśmy z mamą do ich domu i moja mama zajmowała się obojgiem. Babcia leżała a ja podchodziłam od zagłówka i całowałam ją w głowę. To jedyne miłe moje wspomnienie babci.Drugie jest już przykre, ponieważ pamiętam jej śmierć. Byłam chyba przy jej łóżku przez chwilę, kiedy konała. 

Z drugą babcią ze strony taty mam jedno z piękniejszych wspomnień, które trzymam w swojej głowie. Dom dziadków jest między łąkami i lasami. Droga jest oddalona kawałek od samego domu. Trzeba najpierw przejechać całą, długą drogę przez łąkę, aby się do niego dostać (myślę w tym roku się tam wybrać na wiosnę) . Przyjechaliśmy z tatą. Byłam mała. Babcia wybiegła do nas, aby się przywitać. Tak, ona normalnie biegła z zarzuconą chuściną na plecy. Chyba nigdy tego nie zapomnę. Babcia Sabinka była niesamowitą osobą. Dostałam od niej własnoręcznie zrobioną pierzynę z pierza z poduchą na tzw wiano. Mam je na strychu i nie mam serca wyrzucić, chociaż nie śpie pod pierzyną i na poduszce. Mam uczulenie na pierze. 

Jeśli  chodzi o dziadków: ten ze strony mamy nie miał jednej nogi, miał kikuta.Miał uciętą nogę przez gangrenę, której nabawił się podczas wojny. Pamiętam jak koło ich domu rosły malwy a dziadek jeździł na wózku inwalidzkim obok domu wożąc mnie na tym stopniu, na którym brakowało mu nogi. Pamiętam także dzień jego śmierci oraz, kiedy leżał na łóżku nieżywy. Rodzice pozwolili mi go zobaczyć a ten obraz zapisał m się w głowie. Umarł 2 miesiące po babci.

Dziadek ze strony taty żył dłużej, bo do 2013. Ostatni raz widziałam go na wakacjach w 2011. Starałam się po śmierci taty jeździć na ferie lub wakacje do dziadka i kuzynek, ponieważ nie chciałam, aby rodzina się rozleciała. Nie zawsze tam jeździłam, ale starałam się tam być raz na jakiś czas. Jakie mam wspomnienie z tym dziadkiem? Hm.. takie, które wyryło mi się w pamięci to te z 2010r, kiedy przyjechałam po raz pierwszy już w wyglądzie emo (wcześniej byłam u nich w 2008 na feriach przed odkryciem mojego ja). Dziadek powiedział, że na starość zamiast siwieć robię się bardziej czarna ;) Niestety nie byłam na jego pogrzebie, bo mieszkałam już wtedy w UK i nie byłam w stanie przyjechać.

Moich dziadków, którzy są pochowani na pobliskim cmentarzu wraz z ciocią w jednym grobie odwiedzam dosyć często. Dawniej jeździłam tam co tydzień. Po pewnym czasie poczułam jednak, że to mnie dołuje i zaprzestałam chodzić na jakiś czas.

Jeśli macie dziadków, którzy żyją pamiętajcie o nich i odwiedzajcie. Mają oni nie za dużo czasu i kiedyś staną sie  wyłącznie wspomnieniem jak moi. Czasem żałuje, że moje babcie nie żyły dłużej. Nie poczułam jako starsza osoba jak to jest przyjść do babci, bo nie doczekały do tego czasu.







niedziela, 17 stycznia 2021

 Hej Wam!

Notkę zacznę od przykrej wiadomości, że na tym weekendzie nie będzie filmu na yt.

Ten tydzień był totalnie dziwny i smutny. Zaczął się rozmową z jedną osobą i bardzo przeżywałam to, co mi pisała. Cóż,do tego stopnia, że nie mogłam spać przez 2 noce . Nie wiem dlaczego zawsze przyciągam do siebie osoby, które próbują mi wmówić, że emo na dzień dzisiejszy wygląda inaczej a ja jestem przestarzała. Co najlepsze zawsze takie tezy wysnuwają osoby, które liznęły subkulturę jak była modna albo wcale. A dziś albo są w innym stylu lub w ogóle nie są w żadnym. Nie rozumiem czemu tacy ludzie uważają, że wiedzą o czymś, czym żyję i kim jestem lepiej ode mnie, chociaż nie mają takiego doświadczenia czy wiedzy jak ja? Wiem, że takie rozmowy powinnam olewać. Wiem, ale niekiedy mi po prostu ciężko, zdając sobie sprawę, że ktoś z tym idzie dalej. Takie sytuacje napędzają mnie dalej do nagrywania, do ustosunkowania się do pewnych spraw, aby pokazać prawdę.

Potem była połowa tygodnia i wiadomość, że mój wujek nie żyje! Właściwie był to mój stryjek, ale u nas potocznie mówi się wujek. Kolejna wiadomość nie była mniej szokująca. Okazało się, że został zamordowany! Pogrzeb odbył się wczoraj, ale mnie na nim nie było. Moja rodzina rozsiana jest dosyć daleko, więc nie mogłam pojechać za bardzo na takie warunki pogodowe jakie są. Bardziej możliwe byłoby pojechanie, gdyby nie było śniegu.

Dziś miał się odbyć kulig. Mam mgliste, ale dobre wspomnienia związane z kuligami, dlatego też pisałam się na taką rozrywkę. Kto wie czy za rok albo 2 będzie jeszcze taka zima, żeby móc go zrobić. Teraz jest idealny czas. Jednak kulig został odwołany. Trochę szkoda. Byłam za to na spacerze. Pumbi wskakiwał w zaspy jak w pierzynkę i latał za każdą kulką ze śniegu. Było fajnie, ale zimno. Zwłaszcza  pod koniec.

Nie rozumiem dlaczego niektórzy ludzie z neta atakują/ wyśmiewają innych. Ciekawa jestem czy gdyby sytuacja się odwróciła to im byłoby miło. Z pewnością nie a karma wraca, więc lepiej, aby uważali.



niedziela, 10 stycznia 2021

 Zrobiło się cicho i pusto po wyjeździe mojej mamy. Najgorszy moment był to ten, kiedy moj wewnętrzny odludek już zaczął wychodzić ze swej skorupki, dał się lekko obłaskawić a potem został znów sam. Pustka znów sprawiła, że zaczęłam zwijać się do środka z powrotem. I to nie jest tak, że gdy ktoś spotka mnie na drodze to nie jestem otwarta. Jestem, na chwilę z grzeczności a potem znów wracam do swojej skorupki. 

Smutek po wyjeździe mamy osłodził mi prezent od Dobromiry. Bardzo miło jest dostać prezent od kogoś z was a jednocześnie wraz z wdzięcznością czuję się troszkę głupio, że zostały na mnie wydane pieniądze.Tymbardziej, kiedy sobie uświadamiam, że ktoś chciał mi zrobić przyjemność, wzruszam się i dziękuję z głębi serca- już nie tyle za rzeczy, co za piękny gest.

Jak wiecie nie lubię weekendów a szczególnie niedzielnych popołudni. Zawiewają nudą i samotnością.Właśnie jest po 18 a ja marzę o tym, aby była już 21. Miałam dziś dosyć ciężką niedzielę przez leki na sen. Zdarza się parę razy w miesiącu, że nie mogę usnąć (w sumie cierpie na te przypadłość od dziecka) a wiem, że muszę, bo następnego dnia potrzebuje być wypoczęta i wtedy zostaje mi brać tabletki. Jeśli jest wcześnie Positivum wystarczy-usnę za jakieś 2-3 godziny. Jeżeli jest bardzo późno -1 lub 3 w nocy lub Positivum zawiedzie-bywają takie sytuacje, wtedy wytaczam ostrzejsze działa na bezsenność. Oczywiście z tabletkami na sen trzeba uważać i to bardzo. Bywają uzależniające a ja na samo słowo "uzależnienie" mam wysypkę. Zawsze miałam takie specyfiki, z którymi musiałam bardzo uważać.Szukałam, więc pomocy u kogoś, kto znajdzie dla mnie coś, co mnie nie uzależni a pomoże. Dostałam takie/nowe tabletki i wczoraj wzięłam po raz pierwszy. Okazały się mocniejsze niż wszystkie (uzależniające), które brałam.Cały dzień chodzę totalnie osłabiona i nawet wypicie Monstera, kawy oraz pepsi tylko trochę mi pomoglo.Coś czuje, że trzeba będzie brać połówkę nastepnym razem a jeśli dalej będą osłabiać to z nich zrezygnować lub brać w naprawdę bardzo stresujących momentach, gdy nie bedę mogła usnąć.

Obiecałam sobie, że będę w notkach na blogu poruszać rózne tamaty, przez które lepiej mnie poznacie.Czy wiecie, że jako dziecko miałam totalnego bzika na punkcie koni?

Było wiadome, że nigdy takowego nie będę mieć. Rodziców nie było stać a ja potrafiłam jeździć do pewnych państwa, którzy mieli konie i je odwiedzać. Oni wiedzieli, że uwielbiam konie i przez to nie widzieli problemu, że czasem do nich przyjeżdzałam, aby je pogłaskać.Moim marzeniem było jeździć konno. Wyobrażałam sobie siebie na grzbiecie konika. Co prawda okazje jeździć na koniu miałam tylko 3 razy i za każdym razem krótko. Myślałam po powrocie do PL, aby się nawet gdzieś zaczepić, w jakiejś stadninie, spełnić marzenie z dzieciństwa, ale jak zobaczyłam ceny za naukę jazdy i całą resztę to wiedziałam, że to niemożliwe. Niezwykle dziwnie było mi przyjąć do wiadomości, że na moją 30stkę.. ekhem 18-nastkę po raz 12 mam możliwość dostania kucyka! Tylko jedno moje słowo.. . Jak na razie się waham, ale z drugiej strony chce mi się śmiać, iż marzenia z dzieciństwa przychodzą do mnie w tym wieku.



sobota, 2 stycznia 2021

Nowy rok, stara ja.

 Nowy rok, stara ja.

Pisałam ostatnio w połowie grudnia a potem zniknęłam. Życzeń nie będę wam już składać, ponieważ zrobiłam to w filmikach z diy wieńca na drzwi oraz w ostatnim, gdzie zrobiłam podsumowanie roku. Nowy rok zaczął mi się fatalnie. Zreszta i sylwester był jednym z tych gorszych. Nie wiem czy było to spowodowane tym, że przyciągnęłam przykre rzeczy poprzez wspominanie tych najgorszych sylwestrów czy co? Jaki był najgorszy? Sylwester 2008/ 2009 był naj naj najgorszym ze wszystkich. Zostałam uderzona podczas niego w twarz i spędziłam go zamknięta w łazience pisząc pamiętnik. Drugi był w 2009/2010 .  Płakałam od rana, ponieważ mój związek wisiał na włosku . Nie, nie spędziłam go sama. Popołudniu przyszło do mnie 5 dziewczyn, które miały zrobić sobie imprezę u mnie w domu, pod moją nieobecność (miałam być w Krakowie i wiem jak to dziwnie brzmi, ze ktoś obcy miał robić imprezę u mnie w domu- no, ale tak było). Ostatecznie sylwester był udano- nie udany. Dziewczyny podniosły mnie wtedy na duchu. Byłyśmy nad ranem na spacerze.Poszłyśmy spać o 4, wstałyśmy o 7.Spałyśmy w szóstkę w poprzek narożnika. Jedna dziewczyna, która była dla mnie nową znajomą-poznałam ją wtedy-zainspirowała się mną i próbowała drogi emo. Niestety po jakimś roku odeszła.

To było dawno, ale jednak takie rzeczy się pamięta.

Najlepsze sylwestry miałam, kiedy byłam dzieckiem; Picollo, koleżanki, tańce. No i ten w 2007/2008 oraz 2011/ 2012.

Późniejsze sylwestry, chociaż nie zawsze w domu nie miały tego czaru, co tamte.

Czuję się ogólnie troche beznadziejnie i ostatnio często płaczę. Wiele spraw w moim życiu nie układa sie pomyślnie, mimo wydania książki i zdania prawka. Jednak nie będę o tym rozprawiać, bo to nic nie zmieni.. a może bedzie tylko gorzej.

Dziś notka z postanowieniami. Chociaż niewiem jak byłabym przybita to nie zamierzam sobie odpuścić jakiś noworocznych postanowień. Nie chodzi o to, aby zmieniać coś na siłę. Jednak próbować stać się lepszym, lepszym niż było się wczoraj.Takie postanowienia można podejmować w każdej chwili. Jednak nowy rok to czas, który jest do tego chyba najlepszy. Więcej.. myślę, że wartość postanowień zawsze jest spora. Obiecujemy sobie. Staramy się. Pomaga to oderwać się od tego, co jest trudne i przykre. Wierzę, że postanowienia czy uda nam się je dotrzymać czy nie są zawsze czymś dobrym na nowy start. Na nowy rok.

A więc moje postanowienia noworoczne:

1. Kontynuować słoik szczęścia. Właśnie dziś otwarłam ten z zeszłego roku. Nie zdążyłam jeszcze przeczytać wszystkiego, co było w karteczkach. Jutro będę miala na pewno na to czas. W tamtym roku miałam kolorowe karteczki, zwijane w rulonik, na ktory zakładałam pociętą słomkę (taką do picia), aby się nie rozwijały. W tym roku będą białe karteczki, zawinięte czarną, grubą nitką- zdobyłam taką przy okazji wizyty w sklepie z używanymi rzeczami.

2.Dokończę (albo chociaż spróbuję) powieść nad którą pracuję od kilku lat.

3. Zero odwiedzania szmateksów (nawet jeśli tylko miałabym tam wejść po oglądać). Dziś zarwały mi się 2 półki w szafie- te z koszulkami :/ Nazbierało mi się ich za dużo. Zawsze bałam się, że po prostu mi się po niszczą i nie będę mieć ciuchów w przyszłości. Tak się trafiały, co jakiś czas -ciuch za ciuchem przez te lata.Dziś pomyślałam, że mam wystarczająco na tę moją przyszłość. Półka z rurkami w mojej szafie też jest mocno nadwyrężona po tym jak mama zrobiła porządki w swoich ciuchach i odratowałam przed oddaniem/ wyrzuceniem kilka rurek. Nie przymierzałam niektórych, więc jak któreś będą za małe to sprzedam. Nie wspominając, ze spódnice i bluzy ledwo sie mieszczą. 

4. W sumie będzie to prawie to samo, co 3. Większa kontrola nad tym, co kupuje. Bardzo podobają mi się challenge na pintereście związane z całkowitym nie kupowaniem i takowy sobie rozrysowałam.Może postaram się też rozrysowywać je na inne miesiące (who knows?)

5.Popracować nad angielskim. Chociaż go znam to zawsze fajnie jest poznać go lepiej.Popracować nad błędami. Ktoś poleci dobrą apkę do tego?

6.Zgrać starą powieść o ffth i rozesłać do wydawnictw. Niektórzy twierdzą, że jest genialna. FFTH raczej nie ma szans. No, ale jak nie spróbuje to się nie dowiem.

7. Czytać co najmniej 2 książki miesięczni (to postanowienie mam już od kilku mies)

No i to wszystko. 

A wy macie jakieś postanowienia?

Chcielibyście, abym częściej pisała tutaj?