piątek, 25 września 2020

Obite żebro i spuchnięte ucho :/

 25 wrzesień, dokładnie tydzień temu w nocy miałam pewien wypadek. Uderzyłam bardzo mocno o drzwi i od tamtego momentu bolało mnie żebro.

Nie jestem osobą, która unika lekarzy, chociaż po mieszkaniu w UK, gdzie z większością chorób starałam sobie radzić sama, gdyż opieka zdrowotna jest tam bardzo kiepska, pozostało mi coś takiego, że póki nie jest tragicznie to staram się sama sobie pomóc; włączam wujka google i szukam, co może mi pomóc.Jednakże do pewnego momentu. O tej porze zwykle cierpię na zapalenie migdałków a nie na obite żebro :/ Nie wiem, co jest gorsze.

Trzymałam się biorąc przez tydzień ibuprofen, bo mam go dużo. Smarowałam się Difortanem i już wczoraj miałam wrażenie, że jest poprawa, bo o jedną dawkę mniej ibuprofenu potrzebowałam w ciągu dnia, gdyż ból się ustabilizował, ale..

Dziś już mnie tak złapał, że skręcałam się z niego od rana. Tabletki nie pomogły. Postanowiłam jechać po pomoc, bo zaczęło robić się nieciekawie. Problem zaczął się już na początku: trzeba skierowanie a mój lekarz, który zwykle przyjmuje do 14 już o 11 był po pracy. Ja dzwoniłam o 11 i go nie zastałam. Pytałam czy jakiś inny lekarz w przychodni mógłby mi wypisać skierowanie, ale pani z drugiej strony słuchawki odparła ŻE NIE, bo nie byłam umówiona i nikt mi tele porady nie udzieli. Moja mama wzięła sprawę w swoje ręce. Zawsze tak jest, kiedy kończą się moje możliwości. Dowiedziała się tyle, że mogę podejść do innej przychodni i tam może ktoś mi pomoże. Sąsiadka zawiozła mnie do miasta. Dowlekłam się do rejestracji w przychodni i powiedzieli mi, że tu skierowania nie dostanę, bo oni są z czegoś innego i żebym szła do innej przychodni. Tam dotarłam ledwo, ledwo. Dojście do rejestracji oddzielone było pleksą a na niej kartka, żeby dzwonić na podany numer. Wyszłam na zewnątrz i próbuje, ale cały czas mnie rozłącza. Weszłam do środka i czekałam pod tą pleksą, aby się dowiedzieć, że NIE DOSTANĘ i tu skierowania, bo nie ma tu mojej karty a jest w innym budynku, gdzie przynależę. Wyszłam i usiadłam pod ścianą budynku i zwijając się z bólu się poryczałam. Nie wiedziałam już, co zrobić. Czy tak trudno komuś wypisać świstek osobie, która cierpi?! Jakoś zebrałam się i dowlekłam do szpitala. Bez skierowania. Bez niczego. Powiedziałam, że boli mnie bardzo a nikt nie chce mi dać skierowania. Przyjęto mnie. Tam przynajmniej były miłe panie i po pół godziny byłam przyjęta, miałam rentgena i zajęto się mną. Żebra obite-tak jak przypuszczałam. Lekarz wypisał mi leki i był bardzo miły .Zakazał przeciążania się. Kazał przyjeżdżać, jeśli miałabym problem z oddychaniem, bolałby mnie brzuch. Oczywiście nie przyznałam sie ile czasu chodzę z tym bólem, bo myślałam, że mi przejdzie. Za tydzień mam stawić się na wizytę.

Co ciekawe nie jestem w domu jedyna, która choruje. Pumbi dosłownie prawie w tym samym momencie zaczął mieć w uchu puchnące naczynie krwionośne, w którym zbiera mu się krew i woda od trzepania głową. W sobotę był na pierwszym przekłuciu, później w poniedziałek, środę i dziś. Wet proponuje aż operację, która niestety może sprawić, że ucho mu już nie będzie stało:/ dlatego też dziś zaczerpniemy wiadomości u drugiego weta czy to konieczne.


Nie wszystko może być idealne.
Nie wszystko w chwili, na którą czekałam a którą jest wydanie Anielskich.
Liczyłam, że już w tym tygodniu będę mieć książki dla osób, które je zamówiły,
bo są już w kilku miejscach, gdzie będą sprzedawane. Niestety jeszcze niedostępne. Myślałam, że to pójdzie szybciej, ale widać jest inaczej i trzeba czekać.
Przynajmniej te parę dni do pierwszych dni października, kiedy książki zostaną do mnie podesłane.






sobota, 12 września 2020

 Witajcie!

Nie było mnie tu ponad miesiąc i wydaje się, że zapomniałam o tym blogu.

Cóż, wręcz przeciwnie. Tym razem, w tym miesiącu postanowiłam streścić wszystko, co u mnie się działo w jednym dłuższym wpisie.

Ciekawi?

Zapraszam


Zacznijmy od początku sierpnia. Bodajże 3 sierpnia kupiłam auto. Nie jakieś nowe czy coś, 20sto letnie.Mój mąż znalazł je na olx u jednego handlarza. Nie szukałam jakiejś specjalnej marki czy aby było w miarę młode, lecz najważniejszą kwestią była dla mnie skrzynia. Jako osoba z niepełnosprawnością mogę jeździć jedynie automatem. Mój instruktor doradzał mi, abym znalazła auto ze skrzynią hydrauliczną. Strasznie trudno znaleźć auto z taką skrzynią i to w normalnej cenie. W dodatku chciałam, żeby było czarne a to było. Auto czekało na mnie w Tarnowie Tak, byłam po nie aż tam, ale nie sama. Wzięłam męża i mechanika. Mechanik nie oceniał go najlepiej, bo parę rzeczy było do wymiany. Utargowałam go dzięki temu na trochę taniej. Nie mogłam nim niestety przyjechać, bo.. nie miałam prawka, ale do historii z dokumentem przejdziemy zaraz. Auto dałam do naprawy i miałam w planach jechać nim po raz pierwszy na rehabilitację, którą miałam w przychodni 2 miejscowości dalej. 

Tak, to było moje marzenie. Nie prosić nikogo, tylko samemu wsiąść i pojechać na zabiegi. Przychodnia nie jest bardzo daleko, ale na rowerze tego bym nie przejechała. W tamtym roku, gdy miałam tam zabiegi, w drodze z nich myślałam właśnie w ten sposób i wyobrażałam sobie to. W sumie jakby się bardziej zastanowić to z zrobieniem prawka i z kupnem auta chciałam wyrobić się tylko dlatego. No, ale..

W urzędzie ponoć wydają prawka po tygodniu. Ja miałam tego pecha, że dostałam dokument prawie po 3. Byłam niezadowolona. Auto było po naprawie i czekało a na rehabilitacje dalej musiała mnie wozić sąsiadka. Co przyszłam do urzędu dokumentu nie było.

W połowie sierpnia miałam w planach jechać z moim mężem na komunie w okolicach Lublina do jego rodziny. Jednak nie mogłam prowadzić, bo nie miałam prawka. Sytuacja była napięta, bo przez ten fakt nie byłam pewna czy w ogóle się tam wybiorę, ale to dłuższa opowieść. W końcu się zdecydowałam, bo nie chciałam siedzieć kilku dni sama i musieliśmy jechać samochodem męża.

15stego oprócz dożynek było 15nasto lecie DDM. Świętowałam je słuchając w kółko piosenki, śpiewając w drodze na komunię. W ten sam dzień parę godzin wcześniej widzieliśmy się na live na yt.

Pojechanie na uroczystość komunii uświadomiła mi, że moje "zamknięcie się w sobie" jest czymś, co chyba przejawiłoby się w każdym towarzystwie, nawet innych emo. Rodzina mojego męża przywykła już do tego, że mało gadam.

Ktoś pomyśli, ale jak to? Jesteś rozgadana na filmach i na transmisjach.

To jest jakby coś innego gadać do kamery niż rozmawiać z innymi. 

W towarzystwie ludzi tracę często to rozgadanie. Może brak mi tematów, może śmiałości a może po prostu czasem lepiej, że się nie odzywam. Bycie szczerą osobą nie zawsze jest dobre.

Jakieś 95% mojego czasu dzień w dzień to samotność i cisza. Sytuacja taka jest od lat, więc kiedy trafiam do miejsca, gdzie jest rodzina, kilka osób i ciągle ze sobą czuje się trochę przytłoczona, gdyż moja rzeczywistość jest inna. Lubię towarzystwo innych ludzi, jednak na dłuższą metę albo w takich sytuacjach czuje się trochę dziwnie. Wiadomym faktem było też, że będę mieć problemy ze snem. To po prostu już było pewne. Nigdy nie brałam dwóch dawek nasennych-tej nocy musiałam, bo jedna nie pomogła. 

Po powrocie z uroczystości udałam się znów do urzędu za prawkiem i.. dalej nie było. Była jednak inna pani, której zaczęłam tłumaczyć jak bardzo mi jest potrzebne, bo mam zabiegi. Okazało się, że prawko jest w starostwie. Pani kazała mi tam się udać, ale ledwo wyszłam na korytarz, wybiegła za mną, że nie ma potrzeby, bo zaraz je tu przywiozą. 20 minut później je odebrałam. No, ale jeszcze ten ostatni raz odwiozła mnie na zabiegi sąsiadka, bo chciałam popołudniem pojeździć z kimś u boku. Nic się nie działo, póki nie pojechałam na rehabilitacje następnego dnia. W powrocie okazało się, że auto musi jeszcze raz pójść do naprawy. 

Po oddaniu auta wybuchły dwie afery; jedna w mojej przychodni a druga na social mediach o samobójstwie jednej z dziewczyn.

Każdy, kto jest w temacie wie o co chodzi. Każdy jestem pewna, ze przejął się tak jak ja. Każdy szukał wiadomości, co tak naprawdę się stało. Ponoć przedawkowała leki na depresję. W głowie się nie mieściło, że coś takiego mogło się stać. Wiem, jak wiele osób czuło to, co ja. A potem na drugi dzień to zwątpienie -czy czasem nie jest to chwyt, aby nabić sobie publikę. Z każdym dniem wątpiłam coraz bardziej w to samobójstwo. Coś mi mówiło, że to nie prawda, chociaż w przeciwieństwie do innych nie szukałam prawdy wydzwaniając na tamten numer czy obserwując aktywności. Jeden sms rozwiał wszystkie wątpliwości. Aczkolwiek, chociaż ulżyło wielu osobom- w tym i mnie, że to fejk to jednak niesmak pozostał. Też nie raz miewam się bardzo źle i bywa różnie, ale w ten sposób nie wołałabym o pomoc. Nie wystraszyłabym tak ludzi w około.

Jeśli chodzi o moją przychodnię ponoć pewna osoba miała convida.Na szczęście mnie nie było w tym czasie tam i dlatego nie miałam z nią kontaktu i mnie nie uziemiono. Odwołano mi zabiegi w momencie, kiedy auto poszło do naprawy. Cóż na jedno dobrze, ale..dowiedziałam się, że przez to, iż na parę dni była zamknięta przychodnia (akurat otworzyli jak minęły te dni, kiedy miałam mieć zabiegi) to moje masaże i ćwiczenia przepadły.Trochę się wkurzyłam. Czekałam na te zabiegi 7 mies ! 

Dzień później zadzwoniono do mnie, że mogę przyjść na rehabilitację. Byłam zaskoczona, bo jeszcze dzień wcześniej mówiono, że zabiegi przepadły. Kiedy pojawiłam się na tych zabiegach dowiedziałam się, że pani, która mnie ostatnio obsługiwała źle zrozumiała swoją przełożoną. Zabiegi wybrałabym tak czy owak, ale.. dopiero w październiku tyle, że jedna osoba zrezygnowała z zabiegów i zrobiło się okienko. Rehabilitanci uznali, że ja najbardziej potrzebuje w szybkim tempie masaży i ćwiczeń. Dziwnie jest coś takiego słyszeć, zwłaszcza po tym jak zastanawiałam się czy mój rehabilitant chce mnie podnieść na duchu przez mówienie, że nie jest tak tragicznie czy faktycznie nie jest. 

Dostałam wtedy odpowiedź.

Auto odebrałam niedługo po zaczęciu na nowo zabiegów. Miałam stres, aby nim jechać, ale 31 sierpnia postanowiłam przejechać się do miejscowości oddalonej jakieś 15km i to sama. Włączyłam piosenkę TH- Phantom rider i pojechałam. Kiedyś obiecałam sobie, że pierwszą jazdę zaszczycę sobie tą nutą.

Wrzesień zaczął mi kolejne zabiegi, ale gdzieś indziej. Jeżdżę już sama na nie do miasta, ale jeszcze za każdym razem czuje jak strach wypełnia mi żołądek zanim wsiądę do auta. Chyba przez to też schudłam i zeszłam do 47 kg, ponieważ jak myślę o jeździe nie mogę jeść.Słyszałam, że to normalne i taki stan trzyma się do 3 miesięcy. Jadąc pierwszy raz w nowe miejsca biorę ze sobą męża, chociaż nie zawsze. Wszystko zależy od tego czy czuję się pewnie czy nie.

No i jeszcze nie mogę nie wspomnieć o mojej książce. Właściwie byłam pewna, że wyjdzie po 8 października, bo tak miałam w umowie. Tymczasem wiadomość, w której wydawca kazał się określić, co do ilości książek, które ma mi przywieźć po wydaniu kurier troche mnie zaskoczyła. Zastawiałam się: "czemu tak szybko chcą to wiedzieć?" Okazało się, że Anielskie wyjdą już 22-24 września!

To był da mnie totalny szok! W sumie zawsze myślałam, że wydanie czegokolwiek, co napisałam jest niemożliwe, kiedy teraz patrze na projekt okładki nie mogę uwierzyć, że jednak marzenia się spęłniają. Z pewnością największą radość będę mieć w momencie, gdy moja książka fizycznie będzie w moich rękach.

W dzisiejszym wpisie jest dużo i o aucie, o jeżdżeniu i o rehabilitacji, ponieważ ostatnio to w większości zajmuje mi czas. W tamtym tygodniu nie dałam radę nic nagrać, w tym także..:/ Moją głowę zajmuje właśnie to wszystko i nie mogę się zebrać do nagrania. Mam cichą nadzieje, że jeszcze zdążę się otrząsnąć i coś nagrać jak najszybciej. Dzisiaj miałam nagrywać, ale wypadło mi robienie soku z malin i sprzątnie całego domu. Siadłam do laptopa po 17 i uznałam, że już nie mam siły, aby nagrywać.

W ogóle zastanawiam się o czym teraz dla was nagrać. Wszystko, co nagrałam o emo jest chyba wystarczające. Może macie jakieś pomysły ? Jeśli tak piszcie śmiało.Może zainspirujecie mnie do nagrania czegoś innego.