niedziela, 28 czerwca 2020

Hej
Tak sobie właśnie myślę, że skoro w tym tygodniu nie dodałam filmu to chociaż napiszę bloga.
Opowiem jak tam, co tam u mnie.

A wiec po zdanym  egzaminie teoretycznym na prawko niektórzy myśleli, że zaraz mam egzamin praktyczny. Śmiesznie wyszło, ponieważ nie mam go nawet ustalonego. Ja i mój instruktor uznaliśmy, że muszę jeszcze wiele spraw doszlifować przez, co musiałam dołożyć kasy na dodatkowe jazdy. Na prawdę nie chce iść na egzamin będąc niepewna swoich umiejętności. Mija się to dla mnie z celem. Wiadomo, że niepewna nie zdałabym egzaminu. Nie wystarczy umieć trochę.
Piątek był tym dniem, gdzie złapałam po raz pierwszy mocniej tę pewność za kierownicą, pomimo tego, że jazda  była dosyć utrudniona, gdy przyszła burza. Lało tak, że nawet wycieraczki niewiele mi pomagały w widoczności a jadąc powoli robiłam i tak fontanny z wody na drodze.Na szczęście potem pogoda się poprawiła.
Byłam zaskoczona podczas tej jazdy, bo coś się we mnie odblokowało. Przypuszczam, że przez to, iż instruktor zaczął mnie po raz pierwszy chwalić, gdyż wcześniej pokazywał mi ciągle błędy i był moment, w którym miałam ochotę zrezygnować. Jednakże i tak jeszcze nie zapisałam się jeszcze na egzamin.

Dzisiaj przyszedł mi pomysł, aby zrobić zdjęcie przy róży. Takie jak miałam w 2008 zrobione w czerwcu. Byłam ciekawa jak bardzo widać zmianę, czy się zestarzałam, czy moje rysy twarzy się zmieniły. 

W sumie według mnie rysy są te same. Byłam tylko bardziej pęłniejsza na twarzy, chociaż możliwe, że to tylko złudzenie, bo na drugiej focie mam troszkę wykonturowaną twarz, dlatego nie wydaje się tak bardzo okrągła.
Naszła mnie totalna nostalgia, bo zdjęcia dzieli 12 lat (!)
Świat wyglądał wtedy zupełnie inaczej; szukałam siebie, tego kim jestem. Różowe włosy od dołu były początkiem moich zmian.Byłam jeszcze dziewczyną "mojej pierwszej miłości", moja mama planowała wyjazd do UK, żył Reksio i Nala, nie było fb tylko nk a w moim pokoju były zielone ściany.Mogłabym tak wymieniać bez końca.
Myślę, że życie mnie nie zmieniło za wiele. Po prostu odkryłam, że moja natura i to jaka zawsze byłam wewnątrz jest odzwierciedleniem bycia osobą emo. 
Niektórzy mówią, że byli emo od urodzenia przez swój charakter i wnętrze. Ja liczę ten fakt od momentu, kiedy dojrzałam do zrozumienia kim jestem.Kiedy zaczęłam iść w kierunku tego wyglądu i muzyki.Uważam, ze to uczciwsze, gdyz na styl nie składa się tylko to jakimi jesteśmy.
Przez ten czas jedyne, co się zmieniło to to, że przeszłam na ichtiwegetarianizm, dziś wiem jak się ubierać, jak układać włosy, aby wygladać emo.Co zabawne-moje naturalne włosy mają identyczną długość jak ten na pierwszym zdjęciu, ale wydaje się, że mam ich mniej. 
Dziś moja empatia jest dużo większa niż była wtedy.
Im stawałam się starsza tym więcej rozumiałam i czułam.

Kiedyś ktoś powiedział mi, że u niego jest odwrotnie. Im jest starszy tym mniej czuje.
Dlatego upewniłam się kim jestem, bo u mnie było przeciwnie.

Poza tym dzisiaj są wybory. Dziwnie się składa, bo mimo, że już dawno ukończyłam 18-nastkę ani razu nie głosowałam. Miałam zmienić ten fakt dzisiaj.Jednak po przeanalizowaniu kandydatów uznałam, że nie jestem w stanie poprzeć nikogo. Właśnie tu zaczął się mój dylemat.
Nie mogłabym oddać głosu na kogoś, kto nie wierzy i na kogoś, kto jest za aborcją lub  przeciwko LGBT.
Mam znajomych w tych kręgach i odnoszę wrażenie, że głosowałabym przeciwko nim.
Prezydent powinien być dla wszystkich a nikogo nie wykluczać, bo ktoś czuje się inny, kocha poprzez uczucia inaczej.
Nie da się udawać, że takich osób nie ma.

Czasami wydaje mi się, że świat kiedyś był dużo prostszy w odbiorze.
Dzisiaj musisz ustawić się po jakiejś stronie barykady a kiedy to zrobisz to bardzo często jesteś właśnie przez to krytykowany.
Jedni chcą przeciągnąć drugich na swoją stronę.
Jak możesz być pro life? Jak możesz akceptować lgbt? Jak możesz jednocześnie być wierząca?
Problem w tym jest taki, że ani uczucia, ani ludzie nie są źli a tylko grzech,
który popełniają. No, ale czy my też nie grzeszymy? Czy księża molestujący dzieci nie grzeszą?
I nie żebym kogoś usprawiedliwiała.Po prostu myślę, że każdy powinien spojrzeć na swoje serce i sumienie.
I dlatego też nie mogłam podnieść ręki, aby zagłosować na kogokolwiek.
Nie chce mieć na sumieniu, że wybrałam coś, co nie godziło się z moim podejściem.
A nie ma takiego kandydata, który by miał podejście jak ja.
500+ tez mnie nie przekonuje. Możliwe, że wzrosną ceny a ci, co nie mają dzieci dalej będą w czarnej d.

I na tym skończyłabym tę notkę. 
Miłej niedzieli.









czwartek, 18 czerwca 2020

Dzisiejszy dzień przyniósł mi odpowiedź na pytanie, które zadawałam sobie od dłuższego czasu.
Ktoś, kto poznał mnie trochę w końcu wytłumaczył mi : "dlaczego tak jest"
Odkąd wróciłam z UK nie odwiedziła mnie żadna osoba ze starych czy nowszych znajomych.
Zastanawiałam się nad tym, co takiego się stało, że nigdy nie było dla mnie czasu.
Miałam pewne przypuszczenia, które także się dziś potwierdziły.
Pierwszym z nich jest fakt, że jestem jak puzzel, który nie pasuje do ich układanki życia tamtych osób. (Ach i od razu kojarzy mi się ten fakt z tekstem z piosenki TH ft Kerli-Strange)
Ludzie się zmieniają, zwłaszcza ci, którzy są w moim wieku. Mają inne postrzeganie rzeczywistości.
Ja wciąż wewnątrz pozostałam nastolatką, która zdaje sobie sprawę z tego ile ma lat, ale ich
nie czuje. Zatrzymałam się w tym miejscu, bo taka właśnie jestem i wizualnie czy życiowo nie pasuje
do ich świata. Po prostu mnie nie potrzebują. 
No i po drugie, że jestem ekspresyjną osobą. Nie trzymam żadnych emocji w sobie. Moja wrażliwość jest na tyle duża, ze nie jestem w stanie utrzymać wszystkiego w sobie.
Ludzi to drażni; gadanie o emocjach, przeżywanie, ukazywanie ich etc.
Pewnie jestem dla nich ogromnym dziwakiem. Zapewne ciężko im dorosłym pojąć, że tak właśnie muszę. Przecież dorośli zatrzymują wszystko dla siebie. Nie obnoszą się z tym, tak jak ja, którą
chyba by od środka rozerwało z nadmiaru, gdyby coś z tym nie zrobiła.
Wydaje się, że wyrośli ze mnie. Wyrośli z tej "piaskownicy", w której ja dalej jestem.
Jestem kimś, kto jest w środku "za młody" jak na swój prawdziwy wiek. Jednak odnajduję się w rzeczywistości dorosłych jak dorosła. Czy to nie pokrywa się z tym kim jestem? Pokrywa.
Przecież można być w jakiejkolwiek subkulturze i być dorosłą osobą oraz dorośle myśleć.No i jedno drugiego nie wyklucza.

Niestety przesłanie tego, co napisałam wyżej nie jest zbyt dobrze wróżące wszystkim tym, którzy
mają podobnie/ tak samo jak ja. Nie chce nikogo oszukiwać, że przez swoją inność, odmienność możecie doświadczyć tego typu sytuacji. Jednak nie jest powiedziane, że każdy będzie miał podobny problem.Myślę, że warto jednak przestrzec, że coś takiego może was dotknąć.

Co zamierzam z tym zrobić?
Dotarło do mnie, że wszystko zostało w przeszłości i to daremny trud prosić o przyjaźń.
Odpowiedni ludzie sami się znajdą, zaakceptują mnie i będą bez proszenia a jak nie to trudno.
Jak dla mnie bycie sobą było ważniejsze niż dopasowywanie się dla kogoś widzi mi się.
Co z tego, że robiłabym to, co wszyscy, aby się przypodobać, gdybym to nie była ja i nie czuła się w tym dobrze.

Co poza tym?
Wczoraj zaliczyłam egzamin teoretyczny na prawko. Miałam 71/74 pkt.
Bardzo ucieszyła mnie ta wiadomość. Byłam radosna jak skowronek na wiosnę.
Wierzcie mi-radość potrafię przeżywać równie mocno jak ból.
Wczoraj prawie odfruwałam z radości, ponieważ byli tacy, co nie wierzyli, iż się do tego nadaje.
Udowodniłam tym, że się pomyili.
Gdybym miała 68 pkt i zaliczyła mogli by mówić, że mi się udało fuksem.
Jednak  mi się nie udało. Ja po prostu zdałam za pierwszym razem i to przyzwoicie.
Myślałam początkowo, że może to reguła (każdy ma zdać za pierwszym razem), ale dziewczyna, która wyszła za mną nie zdała.
Kilka osób pytało już, kiedy praktyka. Sama nie wiem. Pewne rzeczy chce mieć bardziej opanowane.
Nie chce podchodzić do egzaminu niepewna, dlatego jeszcze odwlekam zapisanie się na egzamin.
Świętowałam swoje zaliczenie Piccolo o smaku truskawki. 
Wieczór zepsuł mi humor, ponieważ byłam przez większość czasu sama. Było mi przykro, iż nie mam z kim pobyć tego jak dla mnie wyjątkowego dnia.

Dzisiaj miałam kilka załatwień w mieście. Wyjechałam z domu po 8.30 a wróciłam po 15.
Przesiedziałam w mieście jakieś półtorej godziny czekając na autobus.Piłam energy drinka, bo
było gorąco a rano nie zdążyłam dopić kawy. Gadałam z mamą o bzdetach przez ten czas.
Było mi raźniej i czas jakoś nawet szybko zleciał.  
Musiałam tyle czekać, bo nie było żadnego kursu do domu wcześniej :/ Mam nadzieję, że jednak
coś się zmieni w tej kwestii w najbliższym czasie. 
W drodze do domu czułam, że przyjdzie burza. Za bardzo przypiekało i nie pomyliłam się.
Co prawda niewiele polało i grzmiało, ale jednak.

Jutro czeka mnie znów pobudka wcześniej i wyjazd o 8.30.
Nazbierało się tyle spraw, że trzeba to pozałatwiać, póki nie wypadnie coś nowego.
Na szczęście mam w zamiarze wrócić wcześniej, więc nie odczuje tak bardzo nieobecności w domu
jak dzisiaj.







czwartek, 11 czerwca 2020

Niektóre chwile w moim życiu wyjątkowo potrafią się wyryc w pamięci przez
bardzo złe lub bardzo dobre wydarzenia. 
Dobrze pamiętam 11 czerwca rok temu.
Kiedy rano jadłam śniadanie, siedząc na swoim czaszkowym krześle przyszła do mnie Mimi i położyła się obok mojej nogi.Był to jasny i ciepły dzień. Byłam ubrana w swoją czarną sukienkę w kropki a na głowie miałam opaskę z kokardką .Wypróbowywałam tego dnia nowy makijaż a po południem jadłam lody z Mimi i spała na moim łóżku po raz ostatni. Właśnie gdzieś o takim czasie jak teraz ktoś odebrał jej życie.
Czasami zastanawiam się kto to mógł być. Z drugiej strony może lepiej, że nie wiem.
Mogłabym znienawidzić tę osobę za to, że nie próbowała się zatrzymać.
Tak samo jak teraz z niechęcią patrzę na pewnego chłopaka, który widząc, co się stało zadrwił do męża :" kotka wam przejechało".
Ludzie na wsi nie zawsze rozumieją, że można mieć unię dusz ze zwierzakiem.
Nie dociera czasem, że zwierzak to najlepszy przyjaciel, ktoś jak rodzina.
Wystarczy im tylko to, żeby łapało myszy, pilnowało domu i było.
A jak coś zabije to, co z tego. Przecież kotów i psów na wsi nie brakuje a nowy będzie mały i słodki.
Ktoś kto w ten sposób myśli nie zrozumie tego, że można przywiązać się i kochać zwierzę.
Widzieć miłość w oczach ukochanego pupila. Ja w oczach Mimi widziałam, że mnie kocha.
Tym bardziej nie zwalam całej winy na tego kogoś. Sama ją wypuściłam, bo już jakiś czas bywała na zewnątrz bez opieki. Po prostu mi uciekała, bo wyczuła przestrzeń i nie dawało się jej złapać.
Wtedy też myślałam, że wróci cała. W końcu miałam koty w przeszłości i jakoś auta ich nie zabijały.
Nie wzięłam pod uwagę tego, że może jest więcej samochodów niż lata temu (?) ani swoich dziwnych przeczuć, że lepiej ją teraz pogłaskać, bo już nie będzie okazji. 

Najgorszy moment, który wciąż wraca to słowa mojego męża z tamtego dnia :" Ktoś zabił Mimi"
Prześladuje mnie to tak, że wciąż boje się, kiedy Karol wychodzi z Pumbim. Boje się usłyszeć to znów.
I ostatnią dziwną rzeczą z tamtego dnia było to, że kiedy poszliśmy spać, nie mogłam usnąć.
Kiedy leżałam w łóżku odniosłam wrażenie, że kołdra ugina się pod jej łapkami. Chociaż jej już nie było, jestem przekonana, że to mi się nie wydawało.Przyszła do mnie-ostatni raz a później we śnie,
w którym przeżyła wypadek i wygrzebała się z pod ziemi.Przyszła cała brudna, ale żywa.

Minął rok. Rok temu błagałam w myślach, aby minął rok. Aby być od tamtego momentu jak najdalej.
Dzisiaj jestem ten "rok później" i chociaż nie leżę, nie krzyczę w spazmach i w płaczu to ten ból trwa, przez co czasem nie mogę spać w nocy a parę łez potrafi uciec mi z oczu. Właśnie jednej takiej nocy zaczęłam pisać wiersz o Mimi, który dziś dodałam pod zdjęciem z figurką ją przypominającą.
Chociaż minął ten rok to zawróciłabym się w tył i nie wypuściła jej już wcale na podwórko.
Choćbym miała przejść jeszcze raz wszystkie przykrości i bóle, które wydarzyły się przez ten rok
to chętnie poniosłabym to wszystko, aby tylko ustrzec ją od tego, co się stało w tamtym momencie.
Nauczyłam się na błędach. Dzięki śmierci Mimi , dwa nowe koty znalazły tu dom. Jednak żaden z nich nie pokosztuje wolności, bo wiem czym skończyła się tamta.

Dzisiaj także mamy Boże Ciało. W tamtym roku wypadało później. Byliśmy wtedy nad Soliną z moją mamą, mężem i Pumbim. Było to takie oderwanie od złych wydarzeń. Żałuję, że nie zrobiłam z tego wypadu nagrania. Ostatnio na forum pytałam jakie tematy lub filmiki chcieliby moi oglądający.
Okazuje się, że przeważały vlogi. Cóż jest to świetny pomysł, ale jak na ten moment nierealny.
Moje życie na te chwilę byłoby dla was zbyt nudne do oglądania; siedzenie w domu, obowiązki,
załatwienia w urzędach, naprawdę nic nadzwyczajnego do nagrania.

Cóż na koniec notki dodaję wiersz, który był także na fb. Jeżeli jednak nie mieliście okazji go przeczytać to jest tutaj:

Wieczory są obleczone tęsknotą
Za jedną, małą, czarno-biala istotą
Która zawsze była, kiedy wracałam do domu
Której nigdy nie oddałabym nikomu


Nic nie uleczy cierpienia przez jej brak
Nawet wylanych wielu łez smak
Bo zawsze, kiedy wraca jej piękne wspomnienie
Wiem, ze biegu wydarzeń już nie odmienie


Zawsze wracac będą te wszystkie chwile
Kiedy spędzałam czas z nią mile
I te momenty, gdy płakałam i przy niej zasypiałam
W niej wierną przyjaciółkę miałam.


Chwile, które dzięki niej nas bawiły
Pieczęć okropnego bólu pozostawiły
Już nie mruka do mnie na powitanie
Ten dźwięk tylko w pamięci mi pozostanie


Już nie patrzy na mnie z rana wielkimi oczyskami
Nie siedzi na parapecie patrząc przez okno całymi godzinami
Łapek w zimie o grzejnik nie ogrzewa
Może tam gdzie dziś jest jej tego nie potrzeba


Teraz nie skacze przy zabawie wysoko
Bo jest w zwierzecym raju, gdzie nie sięga me oko
Nie czeka na nas jak zwykle pod drzwiami
Bo zza tęczowego mostu teraz wygląda za starymi kątami


Nie chowa się w szafie, gdzie zasypiala
Nie drapie fotela, który uwielbiała
Nie wskoczy na oparcie by lizać moje wlosy
Ponieważ minął ten czas, rozeszły się drogi i nasze losy


Była dla nas jak promyczek słońca
W trudnych czasach świecąc nam bez końca.
I chociaż teraz gdzieś jest daleka.
Wiem, że patrząc z góry jej duch na nas czeka.


Mam nadzieję, że wybaczy mi kiedyś wszystko czym moja osoba jej zawiniła
Chciałam by była szczęśliwa i z nami długo żyła
I chociaż dla innych była zwykłym kotem bez znaczenia
I mogę mieć inne- to i tak nic nie zmienia


Żaden zły deszcz po drugiej stronie jej sierści juz nie może zmoczyć
A odgłos jej łapek zawsze będzie za mną kroczyć.
Pomimo, że za tęczowym mostem i ponad wieloma obłokami
Będzie w naszych sercach jakby była dalej z nami.


Pamiętać będę tylko, że tutaj była
I to jak z miłością się do nas tulila
Będę z tą raną chodzić przez wszystkie życia lata
Ponieważ jej śmierć to jest ogromna w moim życiu strata







sobota, 6 czerwca 2020

Początek czerwca i w końcu pierwszy jak dla mnie naprawdę prawdziwie letni dzień.
Szkoda tylko, że ponoć od jutra ma padać do niewiadomego czasu. 
Lato powinno być pełne słońca i ciepła. Wiadomo, że deszczowe dni są potrzebne, ale kiedy
ciągle pada i bywa pochmurnie człowiek ma już tego dość.
Postanowiłam dziś pogodę wykorzystać maksymalnie.
Zjadłam śniadanie na balkonie na swoim czaszkowym krześle, przy czaszkowym stoliku.
Było trochę chłodno, ale wskoczyłam w swój "syreni ogon"-to taki koc, który go przypomina.
Dostałam go kiedyś podczas świąt Bożego narodzenia.
Pijąc kawę mój mąż przyniósł nam gofry z bitą śmietaną i świeżymi truskawkami.

Nie jestem osobą, która uwielbia sprzątać.No, ale "sobota to dzień wiadra i mopa".
Z drugiej strony jak widzę, że robi się bałagan zaczyna mi się od razu to nie podobać,
więc czy lubię sprzątać czy nie, po prostu to robię.
Z 12 lat temu, kiedy zamieszkałam sama miałam z tym duży problem. Zwłaszcza mój pokój chwilami przypominał pobojowisko. Nie umiałam trzymać porządku. Z czasem wyrobiłam w sobie ten nawyk. Dlatego tu jest nadzieja, że jak ktoś jest w młodym wieku i tego nie umie to może się jeszcze tego nauczyć.
Jeżeli chodzi o mnie staram się rozłożyć dokładniejsze sprzątanie przed niedzielą na dwa dni. W piątek lubię ogarnąć sypialnie (tutaj sprzątanie zajmuje najwięcej czasu) i jakieś jedno pomieszczenie a w sobotę resztę. Wczoraj tego nie zrobiłam, więc dziś wypadło zrobić wszystko. Uwinęłam się nawet szybko, słuchając sobie przy okazji muzyki.
Dziś mój mąż zrobił obiad-a właściwie grilla. Zaproponowałam, aby zrobić coś z niego właśnie
dziś, bo jest piękna pogoda. To, co miało być dziś na obiad będzie jutro.Jak zwykle upiekł mi moje ulubione przyprawione pieczarki.
Po ich zjedzeniu rozłożyłam się na kocu obok huśtawki. Marzyłam o tym, ale pogoda wcześniej nie pozwalała mi, abym to zrobiła. Wzięłam sobie laptopa, szklankę pepsi z lodem i leżąc, popijając, słuchałam muzyki. Niestety krótko.. . Mój mąż rozpalił ognisko obok domu, gdyż palił stare gałęzie,
żeby uporządkować podwórko. Przyszłam tam i przy okazji upiekłam sobie ziemniaki. Były w sam raz na podwieczorek.
Zrezygnowałam potem już z powrotu na koc. Czekało mnie jeszcze prasowanie i chowanie ciuchów.

Oczywiście w między czasie dodałam wam też filmik na yt o tym, co niszczy subkulturę emo.
Jeżeli ktoś nie widział to jest tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=nK9DI8HcaSo&t=3s

Ogólnie nad nagraniem tego filmiku głowiłam się chwilę. Pomysł miała już od dawna a zainspirował
mnie post jednej osoby, która wypytywała kiedyś właśnie o rzeczy niszczące styl. Zapisałam post,
ale chyba ktoś go usunął, bo później nie mogłam go znaleźć.
Nie było tam nic więcej oprócz stereotypów, o których mówiłam w filmie. Większość to właśnie je podawała jako niszczącą siłę. Ja jednak uważam, że one najmniej niszczą styl. Bardziej są to osoby przez, które zostały stworzone. Bardziej jest to promowanie się przez pseudo emo pijących alko,
palących, nie wiedzących czym jest styl. Bardziej jest to naginanie stylu do swego widzimisię i mówienie, że to nic wielkiego, bo przecież trzeba się rozwijać. Owszem, można to robić w obrębie subkultury, wcale nie niszcząc jej istoty poprzez szukanie nowych zespołów tego gatunku, czy sposobów na wyrażanie się przez wygląd. Może dla niektórych to ograniczanie się. Jeśli tak jest to na pewno nie jest to ich miejsce. Ja nie uważam, aby to było ograniczenie. Nie potrzebuję niczego poza tym, co kocham.
Wracając do wątku tego postu. Ludzie pisali, ze emo niszczy tik tok. Zastanawiałam się nad tym w jaki sposób. Sama nie mam tam konta, ale myślę, że może chodzić o to, że niektórzy emo nagrywają tik toki, które w pewien sposób nie pasują pod żadnym względem do nas. Tyle, że jest to jedynie moje przypuszczenie, którego nie zawarłam w filmie. Cóż, ale może ktoś z was ma jakąś hipotezę, dlaczego tak może być ?