czwartek, 11 czerwca 2020

Niektóre chwile w moim życiu wyjątkowo potrafią się wyryc w pamięci przez
bardzo złe lub bardzo dobre wydarzenia. 
Dobrze pamiętam 11 czerwca rok temu.
Kiedy rano jadłam śniadanie, siedząc na swoim czaszkowym krześle przyszła do mnie Mimi i położyła się obok mojej nogi.Był to jasny i ciepły dzień. Byłam ubrana w swoją czarną sukienkę w kropki a na głowie miałam opaskę z kokardką .Wypróbowywałam tego dnia nowy makijaż a po południem jadłam lody z Mimi i spała na moim łóżku po raz ostatni. Właśnie gdzieś o takim czasie jak teraz ktoś odebrał jej życie.
Czasami zastanawiam się kto to mógł być. Z drugiej strony może lepiej, że nie wiem.
Mogłabym znienawidzić tę osobę za to, że nie próbowała się zatrzymać.
Tak samo jak teraz z niechęcią patrzę na pewnego chłopaka, który widząc, co się stało zadrwił do męża :" kotka wam przejechało".
Ludzie na wsi nie zawsze rozumieją, że można mieć unię dusz ze zwierzakiem.
Nie dociera czasem, że zwierzak to najlepszy przyjaciel, ktoś jak rodzina.
Wystarczy im tylko to, żeby łapało myszy, pilnowało domu i było.
A jak coś zabije to, co z tego. Przecież kotów i psów na wsi nie brakuje a nowy będzie mały i słodki.
Ktoś kto w ten sposób myśli nie zrozumie tego, że można przywiązać się i kochać zwierzę.
Widzieć miłość w oczach ukochanego pupila. Ja w oczach Mimi widziałam, że mnie kocha.
Tym bardziej nie zwalam całej winy na tego kogoś. Sama ją wypuściłam, bo już jakiś czas bywała na zewnątrz bez opieki. Po prostu mi uciekała, bo wyczuła przestrzeń i nie dawało się jej złapać.
Wtedy też myślałam, że wróci cała. W końcu miałam koty w przeszłości i jakoś auta ich nie zabijały.
Nie wzięłam pod uwagę tego, że może jest więcej samochodów niż lata temu (?) ani swoich dziwnych przeczuć, że lepiej ją teraz pogłaskać, bo już nie będzie okazji. 

Najgorszy moment, który wciąż wraca to słowa mojego męża z tamtego dnia :" Ktoś zabił Mimi"
Prześladuje mnie to tak, że wciąż boje się, kiedy Karol wychodzi z Pumbim. Boje się usłyszeć to znów.
I ostatnią dziwną rzeczą z tamtego dnia było to, że kiedy poszliśmy spać, nie mogłam usnąć.
Kiedy leżałam w łóżku odniosłam wrażenie, że kołdra ugina się pod jej łapkami. Chociaż jej już nie było, jestem przekonana, że to mi się nie wydawało.Przyszła do mnie-ostatni raz a później we śnie,
w którym przeżyła wypadek i wygrzebała się z pod ziemi.Przyszła cała brudna, ale żywa.

Minął rok. Rok temu błagałam w myślach, aby minął rok. Aby być od tamtego momentu jak najdalej.
Dzisiaj jestem ten "rok później" i chociaż nie leżę, nie krzyczę w spazmach i w płaczu to ten ból trwa, przez co czasem nie mogę spać w nocy a parę łez potrafi uciec mi z oczu. Właśnie jednej takiej nocy zaczęłam pisać wiersz o Mimi, który dziś dodałam pod zdjęciem z figurką ją przypominającą.
Chociaż minął ten rok to zawróciłabym się w tył i nie wypuściła jej już wcale na podwórko.
Choćbym miała przejść jeszcze raz wszystkie przykrości i bóle, które wydarzyły się przez ten rok
to chętnie poniosłabym to wszystko, aby tylko ustrzec ją od tego, co się stało w tamtym momencie.
Nauczyłam się na błędach. Dzięki śmierci Mimi , dwa nowe koty znalazły tu dom. Jednak żaden z nich nie pokosztuje wolności, bo wiem czym skończyła się tamta.

Dzisiaj także mamy Boże Ciało. W tamtym roku wypadało później. Byliśmy wtedy nad Soliną z moją mamą, mężem i Pumbim. Było to takie oderwanie od złych wydarzeń. Żałuję, że nie zrobiłam z tego wypadu nagrania. Ostatnio na forum pytałam jakie tematy lub filmiki chcieliby moi oglądający.
Okazuje się, że przeważały vlogi. Cóż jest to świetny pomysł, ale jak na ten moment nierealny.
Moje życie na te chwilę byłoby dla was zbyt nudne do oglądania; siedzenie w domu, obowiązki,
załatwienia w urzędach, naprawdę nic nadzwyczajnego do nagrania.

Cóż na koniec notki dodaję wiersz, który był także na fb. Jeżeli jednak nie mieliście okazji go przeczytać to jest tutaj:

Wieczory są obleczone tęsknotą
Za jedną, małą, czarno-biala istotą
Która zawsze była, kiedy wracałam do domu
Której nigdy nie oddałabym nikomu


Nic nie uleczy cierpienia przez jej brak
Nawet wylanych wielu łez smak
Bo zawsze, kiedy wraca jej piękne wspomnienie
Wiem, ze biegu wydarzeń już nie odmienie


Zawsze wracac będą te wszystkie chwile
Kiedy spędzałam czas z nią mile
I te momenty, gdy płakałam i przy niej zasypiałam
W niej wierną przyjaciółkę miałam.


Chwile, które dzięki niej nas bawiły
Pieczęć okropnego bólu pozostawiły
Już nie mruka do mnie na powitanie
Ten dźwięk tylko w pamięci mi pozostanie


Już nie patrzy na mnie z rana wielkimi oczyskami
Nie siedzi na parapecie patrząc przez okno całymi godzinami
Łapek w zimie o grzejnik nie ogrzewa
Może tam gdzie dziś jest jej tego nie potrzeba


Teraz nie skacze przy zabawie wysoko
Bo jest w zwierzecym raju, gdzie nie sięga me oko
Nie czeka na nas jak zwykle pod drzwiami
Bo zza tęczowego mostu teraz wygląda za starymi kątami


Nie chowa się w szafie, gdzie zasypiala
Nie drapie fotela, który uwielbiała
Nie wskoczy na oparcie by lizać moje wlosy
Ponieważ minął ten czas, rozeszły się drogi i nasze losy


Była dla nas jak promyczek słońca
W trudnych czasach świecąc nam bez końca.
I chociaż teraz gdzieś jest daleka.
Wiem, że patrząc z góry jej duch na nas czeka.


Mam nadzieję, że wybaczy mi kiedyś wszystko czym moja osoba jej zawiniła
Chciałam by była szczęśliwa i z nami długo żyła
I chociaż dla innych była zwykłym kotem bez znaczenia
I mogę mieć inne- to i tak nic nie zmienia


Żaden zły deszcz po drugiej stronie jej sierści juz nie może zmoczyć
A odgłos jej łapek zawsze będzie za mną kroczyć.
Pomimo, że za tęczowym mostem i ponad wieloma obłokami
Będzie w naszych sercach jakby była dalej z nami.


Pamiętać będę tylko, że tutaj była
I to jak z miłością się do nas tulila
Będę z tą raną chodzić przez wszystkie życia lata
Ponieważ jej śmierć to jest ogromna w moim życiu strata







3 komentarze:

  1. Dobrze wiem co czujesz ja również kilka lat temu straciłam mojego ukochanego kotka puszka. On zawsze wyczuwał gdy byłam smutna i wtedy trącał moja rękę lekiem i wskakiwał mi na kolana.

    OdpowiedzUsuń