piątek, 17 kwietnia 2020

O głuchych słowach i moim stanowisku wobec aborcji.

Hej
Lany poniedziałek nie skończył się tym, że byłam mokra.
Moje dopinki nie lubią wody, chociaż są z naturalnych włosów.Poprosiłam, więc męża, żeby nie lał mnie wodą, aby ich nie niszczyć. Mógł mnie oblać wodą z rana, bo długo się zbierałam lub wieczór.
Jednak nie zrobił tego. Z jednej strony fajnie, bo oblanie wodą nie należy w moim przypadku do przyjemności.

Czy macie czasem takie wrażenie jakby wasze słowa stały się głuche?
W ostatnich dniach własnie odczuwam coś takiego.
Odnoszę wrażenie, że nawet osoby z moich kręgów nie traktują mnie jak osobę, która jest jakaś istotna. Zamieniłam się więc w ciszę.

Rozmowa z jedną osoba sprawiła, że chociaż trochę mogłam uwolnić to, co leżało mi na sercu.
Dziękuję tej osobie za zrozumienie.

Ostatnio też na necie rozbija się temat popierania ustawy o aborcji jako o prawie kobiet, które mogą decydować o życiu dziecka, które noszą a które jest zdeformowane/ma umrzeć po porodzie/ będzie niepełnosprawne.
Rozumiem stanowisko wielu osób, które popiera takie podejście i chociaż ja sama nie popieram aborcji i tej całej akcji to nie zamierzam nikogo przekonywać do zmiany zdania.
Pewnie wiele zastanawia się czemu? Po pierwsze i najważniejsze moja empatia w stosunku do tego nienarodzonego dzieciątka jest zbyt duża. Czytaliście, kiedyś o tym jak wygląda aborcja? Ostatnio opublikowałam na swoim profilu piękny wiersz, który znam od 15 lat. Opisuje odczucia dziecka podczas aborcji.
Po drugie wiele osób pisze, że nie byłyby w stanie finansowo i fizycznie przetrzymać sytuacji, gdyby ich dziecko było niepełnosprawne. Wybaczcie, ale nawet jeśli nie wykryją niczego u kobiety podczas ciąży to może być tak jak w moim przypadku..urodziłam się ZDROWA a w wieku 5 lat wyszło, że jestem chora, w wieku 21 lat doszli, co mi dolega.Najprawdopodobniej podczas porodu wydarzyło się coś, co dziś znaczy mnie chorobą.Niestety żadne badania tego nie potwierdzają. Wiem, że to są sytuacje losowe, ale widać zdarzają się. Ktoś powie, że przecież nie jestem roślinką i sobie radzę. Tak, tylko nikt nie wie tak naprawdę na jak długo . Już teraz mam większe ograniczenia niż 10 lat temu, a co będzie za 10 lat?Moze mam dobry rozum, ale fizycznie mogę być podobna do roślinki.
Wyobraźcie sobie teraz TEORETYCZNIE, że moja mama wiedziałaby o tym zanim mnie urodziła, gdyby mnie wyskrobała to dziś nie byłoby mnie, tej osoby, którą lubicie, podziwiacie i znacie.
Oczywiście jest to czysta teoria.Wiem, że moja mama by mnie nie zabiła.
Po trzecie nikt nigdy nie wie czy to dziecko faktycznie nie przeżyje więcej niż jest mówione.
Różnie bywa. Nie wszystko można przewidzieć. Aczkolwiek tak czy owak aborcja jest dla mnie morderstwem i sama choćby nie wiem, co nie potrafiłabym się na nią zdecydować.

Siedząc tak sama wieczorami i czując samotność, czuje też wenę, którą przenoszę na moją nową powieść. Dzisiaj powstał kolejny fragment, po którym postanowiłam tutaj coś skrobnąć.
Myslę, że po tym jak skończe publikować na wattpadzie ostatnią powieść o TH, wrzucę parę rozdziałów, abyście zobaczyli jak na ten moment wygląda moja wena oraz możliwości pisarskie.
Przy okazji przypominam o mojej zbiórce na wydanie:
https://zrzutka.pl/rfsdy6

Teraz już lecę, ponieważ zaraz zaczyna się Kogel Mogel a jak niektórzy wiedzą jest to mój ukochany film.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz